Koparka i zniszczony dom przysłupowy - to bardzo częste widoki przypominające o powodzi rok po katastrofie, fot. bogatynia.info.plBogatynia do niedawna znana była głównie z faktu istnienia tutaj Elektrowni i Kopalni Turów. Nic nie wskazywało, że może się to zmienić. Stało się inaczej

W sierpniu 2010 roku popsuła się pogoda. Początkowo zaczęło kropić. Wkrótce jednak opady przybrały na intensywności i z nieba zaczęły spadać coraz większe ilości wody. 6 sierpnia do Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Bogatyni dotarło ostrzeżenie z wrocławskiego biura prognoz hydrologicznych o możliwości wystąpienia intensywnych opadów w dorzeczu rzek Nysy Łużyckiej, Kwisy, Bobru i pozostałych, płynących na terenie Górnych Łużyc i Dolnego Śląska. Dlatego, mimo iż ostrzeżenia o dużych opadach przychodzą często, tym razem podjęto działania ostrzegawcze. Polegały one głównie na monitorowaniu poziomu rzek płynących w obrębie miasta. Nikt oczywiście nie myślał wówczas o możliwości wystąpienia prawdziwego kataklizmu. To bowiem co nastąpiło w późniejszych dniach nie jest zjawiskiem codziennym. Tym razem przybrało ono znamiona powodzi stulecia. Na razie sprawdzano posiadany sprzęt przeciwpowodziowy, m. in. ilość worków na piasek. Wstępnie postawiono w stan gotowości służby gminne. Wydawało się, że jeśli wystąpią podtopienia czy niewielka powódź, służby te potrafią sobie poradzić.

Rankiem następnego dnia było już wiadomo, że poziom rzeki Miedzianka stale rośnie. Najpoważniej było w rejonie ulicy Turowskiej. Wysłano tam jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej z Sieniawki aby strażacy spróbowali opanować sytuację. Równocześnie nakazano wydanie posiadanych worków i zorganizowano dostawy potrzebnego piasku. Zespół Zarządzania Kryzysowego, początkowo poprosił Państwową Straż Pożarną w Zgorzelcu, o przyjście z pomocą. O powadze sytuacji został powiadomiony Pełnomocnik Starosty ds. Zarządzania Kryzysowego. Jednak po godzinie walki okazało się iż rzucone tutaj siły nie są wystarczające by mogły przeciwstawić się naturze. Oczywiście, jeśli można mówić o tym w ten sposób. Przecież nikt nie jest w stanie zatrzymać fali powodziowej. Jest to zupełnie nierealne. Dlatego wezwano na pomoc wojsko. Chodziło o zapewnienie transportu lotniczego oraz odpowiedniego sprzętu pływającego. Wkrótce utracono łączność, co praktycznie pozbawiło działające tu służby możliwości współdziałania. W późnych godzinach popołudniowych pojawił się śmigłowiec ratunkowy policji. Ponieważ woda zalewała także sąsiednie miejscowości, skierowano go w rejon Sieniawki i Porajowa. Właśnie tamtędy płynie Nysa Łużycka, znacznie większa od Miedzianki. Jej wody także wystąpiły z koryta. Sytuacja stała się naprawdę groźna: cały czas zalewane są kolejne rejony Bogatyni, z drugiej strony istnieje obawa wdarcia się wody do odkrywki kopalnianej. Z takim rozwojem sytuacji nie poradziłby sobie już nikt. A skutki tego byłyby niewyobrażalne. Woda wciąż wylewała się na kolejne ulice. Nie była to zwykła leniwa fala przepływająca przez miasto. Wszystko co znalazło się na jej drodze było niszczone. Siła rwącej rzeki była tak wielka, że nie mogły oprzeć się jej nie tylko stare, drewniane domy przysłupowe, ale nawet murowane, a także mosty i obudowa koryta. Woda wyrywała kamienne bloki, z jakich wykonano mury koryta, a przetaczając się przez ulice zrywała asfalt, bruk, kostkę; niszcząc całkowicie zarówno same jezdnie jak i chodniki. Domy były dosłownie porywane. Ich resztki widzieli mieszkańcy Zgorzelca, gdy przepływały pod mostem Staromiejskim. Ludzie musieli szybko ewakuować się z zagrożonych rejonów. Niestety jak to zwykle bywa, zwlekali z ucieczką do ostatniej chwili. Zachowanie takie często kończyło się pułapką. Musiały wówczas wkraczać do akcji odpowiednie służby, często z narażeniem własnego życia.

Woda szła tak szybko, że zginęło wiele zwierząt. Wszyscy, którzy przeżyli podkreślają właśnie szybkość z jaką przetaczała się fala. Mówią, że nie mieli szans na ucieczkę i gdyby nie pomoc sami nie uratowaliby się. Dziś poszkodowani wyrażają wdzięczność zarówno pracownikom służb niosących pomoc podczas powodzi, jak i o ludziach opiekujących się w tymczasowych punktach pomocy. Zapewniali dach nad głową, ciepłe napoje, posiłek, suche ubranie. Niby niewiele ale w tamtych okolicznościach niesamowicie potrzebne. Nie tylko dla ciała ale przede wszystkim dla ducha. Dawało to poczucie bezpieczeństwa. To nieocenione dla osób, którym śmierć zaglądała w oczy. W takich okolicznościach wrażliwi ludzie nie oglądają się na siebie. Myślą jak mogą pomóc poszkodowanym.

W wielu miejscach jeszcze długo będzie widać popowodziowe rumowiska, fot. Krzysztof TęczaWoda w końcu odeszła. Można było przystąpić do prac porządkowych i naprawczych. Ruiny i śmieci sprawiały ponure wrażenie. Wydawało się rzeczą niemożliwą aby podołać odbudowie. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział jak wielkie są straty. W mieniu komunalnym i prywatnym to prawie 250 mln złotych. Całkowitemu zniszczeniu uległo 11 budynków. Ponad 400 domów zostało zalanych. Ich uszkodzenia były różne. Niektóre przeznaczono do rozbiórki innym wystarczył niewielki remont. Powstały także straty w majątku przedsiębiorców. Oszacowano je na ponad 38 mln złotych. Służby miejskie i właściciele posesji stanęli przed zadaniem posprzątania terenu. Należało wywieźć śmieci, gruz i wszystko co przyniosła woda. Utylizacja takiej ilości odpadów pochłonęła 9 mln zł. Oczywiście po zapewnieniu doraźnego dachu nad głową poszkodowanym najpilniejszą potrzebą stała się odbudowa substancji mieszkaniowej. Nie mniej ważne jest odbudowanie zniszczonego koryta rzeki, ulic i chodników.

W pierwszych dniach po kataklizmie trzeba było zapewnić mieszkania dla poszkodowanych. Część z nich znalazło schronienie u swoich rodzin, część przygarnęli sąsiedzi. Niektórzy nie bacząc na grożące niebezpieczeństwo ani niewygody powrócili do swoich domów. Natychmiast przystąpili do remontów. Wiele rodzin nie miało do czego wracać. Właśnie dla nich przygotowano pomieszczenia w Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi. Zamieszkało tam około 200 osób. Było to jednak rozwiązanie tymczasowe, ponieważ wkrótce miał rozpocząć się rok szkolny. W niedługim czasie udało się przenieść wszystkie te osoby do lokali zastępczych. Dzięki zaproponowanej przez gminę dopłacie do czynszu, 25 rodzin znalazło lokum u osób prywatnych. Siedemnaście rodzin zakwaterowano w niewykorzystywanym budynku na przejściu granicznym, a kolejne w byłym budynku Straży Granicznej w Porajowie. Około 100 osób ulokowano w odkupionym od Kopalni Turów hotelu „Górnik”. Kolejne 40 osoby znalazły czasowe zakwaterowanie w hotelu Ośrodka Sportu i Rekreacji. Niestety nie we wszystkich obiektach warunki były takie jakich oczekiwali poszkodowani. Na początek jednak, mimo niedogodności, nie było źle. Prędko też przystąpiono do prac adaptacyjnych w budynkach zamkniętego kilka lat wcześniej Gimnazjum nr 2. Przeróbka dawnych klas na mieszkania trwała kilka miesięcy lecz teraz są to wygodne lokale.

W tym miejscu bya zabytkowy most, który zginął bezpowrotnie, fot. bogatynia.info.plPo przejściu tak wielkiej wody konieczne było usuniecie nagromadzonego mułu, padłych zwierząt oraz wielkie czyszczenie tak by nie doprowadzić do wybuchu epidemii. Jako pierwsze do tego zadania przystąpiło Gminne Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Szybko stało się jasne, że nie podoła ono same temu wyzwaniu. Do współpracy przystąpiło ponad 20 podmiotów dysponujących potrzebnym sprzętem i ludźmi. Do końca sierpnia uporano się z postawionymi założeniami i wywieziono obiekty wielkogabarytowe, które zgromadzono na odpowiednim miejscu. Na apel burmistrza do pomocy przystąpiło także wojsko oraz straż pożarna z całej Polski. W sumie przy pracach tych brało udział 900 żołnierzy, m. in. z 1 Brzeskiej Brygady Saperów z Brzegu, 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej z Żagania, 23 Śląskiej Brygady Artylerii z Bolesławca, 25 Brygady Kawalerii Powietrznej (helikoptery) i Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Do Bogatyni w trakcie i po powodzi przybyło 1300 strażaków z województwa dolnośląskiego, małopolskiego, wielkopolskiego, opolskiego i śląskiego. Po wstępnym oczyszczeniu terenu oraz udrożnieniu ruchu kołowego i pieszego przystąpiono do rozbiórki elementów mostów i innych konstrukcji zagrażających zdrowiu i życiu mieszkańców. Zaczęto także uzupełniać dziury w nawierzchniach drogowych i w chodnikach. Aby ułatwić pracę teren podzielono na cztery strefy. Do każdej z nich skierowano inne podmioty. Tak więc nikt nikomu nie przeszkadzał.

Aby łatwiej sobie uzmysłowić jak wielka była to praca warto dodać, że w obrębie I uprzątnięto ulice: Dworską, Turowską, Strumykową, Polną, Nadbrzeżną, Spółdzielczą, Bojowników. W obrębie II posprzątano ulice: Armii Czerwonej, Plac Bohaterów Warszawy, Kościuszki, 1 Maja, Listopadową, Fabryczną, Pastwiskową, Biskupią, Zamkniętą, Zygmuntowską, Konopnickiej, Prusa, II Armii Wojska Polskiego. W obrębie III: Olgi Boznańskiej, Zamoyskiego, Kościuszki, Górną, Kolejową, Główną, Leśną. Obręb IV: Waryńskiego. Oprócz tego podobne prace wykonywano w Porajowie i Sieniawce. W sumie na miejsce składowania przewieziono ponad 27 tysięcy ton odpadów!

Budowniczowie pracują w pocie czoła, ale do dziś nie udało się dokończyć odbudowy ani jednego obiektu, fot. bogatynia.info.plAby miasto mogło normalnie funkcjonować musi przede wszystkim doprowadzić do odbudowy koryta Miedzianki. Szacowany wstępny koszt tych prac to ponad 100 mln zł. Jednak samorząd lokalny nie będąc odpowiedzialny za rzekę liczy na szybkie działanie Dolnośląskiego Urzędu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Najważniejsza w tym momencie dla miasta staje się odbudowa infrastruktury wodociągowej, kanalizacyjnej i zniszczonej oczyszczalni ścieków. Trzeba odbudować ponad 17 km sieci kanalizacyjnej. Przyznano na to 9 mln zł. Bardzo ważna jest też odbudowa mostów i dróg. I tutaj potrzebna jest pomoc państwa. Zniszczeniu uległo 15 km dróg i 18 mostów. Trzeba przyznać, że środki pomocowe zostały przyznane bardzo szybko i praktycznie od razu można było przystąpić do prac naprawczych. Już 13 września 2010 roku wypłacono pierwsze 10 mln zł na remonty i odbudowę infrastruktury komunalnej. Łącznie w budżecie państwa zabezpieczono 45 mln zł na prace naprawcze dla gmin z województwa dolnośląskiego. Jest to zatem największa z przyznanych kwot na usuwanie skutków powodzi. Druga promesa o wartości 2 mln zł została przekazana 10 lutego 2011 roku, a trzecia 12 marca 2011 roku. Ta ostatnia wynosiła 31 mln zł.

Odbudowa infrastruktury miejskiej wciąż trwa.

Pomoc materialna dla osób fizycznych to w pierwszej kolejności zasiłki. Traktowane były jako rekompensata poniesionych strat. Mogły się o nią ubiegać osoby poszkodowane w powodzi niezależnie od wielkości ich przychodów. Pod uwagę brana była tylko skala zniszczeń. Przyznane pieniądze wypłacane były przez Ośrodki Pomocy Społecznej. Podstawowy zasiłek w kwocie do 20 tysięcy zł wypłacano w przypadku gdy ocena zniszczeń wykazywała, iż kwota ta wystarczy do przeprowadzenia remontu. Co najważniejsze aby pieniądze zostały wypłacone nie potrzebne były żadne procedury, wystarczała tylko decyzja samorządu. Zasiłek przekraczający 20 tysięcy zł ale nie większy niż 100 tysięcy zł wypłacano na podstawie oceny rzeczoznawcy wskazanego przez wojewodę. Przy tak dużej kwocie wymagane już jest rozliczenie pieniędzy fakturami. Z tym, że poszkodowany może zużytkować te pieniądze na zakup działki budowlanej i budowę nowego domu w miejscu innym niż stał budynek zalany przez wodę. Była to forma zachęty by ludzie przenosili swoje domostwa w miejsca bezpieczniejsze. Oprócz przedstawionych zasiłków powodzianie otrzymali po 6 tysięcy zł na tzw. przeżycie.

Jeden z najbardziej dramatycznych widoków rok temu. Na miejscu po budynku Targetu rośnie dzisiaj trawa, fot. bogatynia.info.plW sumie kilka dni po powodzi wypłacono 1156 zasiłków na kwotę prawie 4,5 mln zł. Do dnia dzisiejszego w ramach pomocy remontowej w postaci zasiłków do 20 tysięcy zł wypłacono 5,2 mln zł. Gmina złożyła także wniosek na wypłatę prawie 25 mln zł w ramach zasiłków w przedziale 20 do 100 tysięcy zł (wliczono tutaj także wnioski do 300 tysięcy zł). Wypłacono także kwotę 800 tysięcy zł, będącą pomocą przekazaną przez Elektrownię i Kopalnię Turów. Rada Miasta w Głogowie przekazała ponad 70 tysięcy złotych z przeznaczeniem na bieżące prace porządkowe. Pomoc udzielona do tej pory, jak i wciąż udzielana jest o wiele większa, ponieważ środki przekazują nie tylko instytucje państwowe ale także osoby prywatne. Nie sposób tego oszacować, ponieważ często nie są to pieniądze, a dary w postaci środków czystości, lekarstw, ubrań itp. Na podsumowanie ostateczne wielkości udzielonej pomocy przyjdzie jeszcze pora. Nie nastąpi to jednak zbyt szybko. Bo i skala zniszczeń, a co za tym idzie skala prowadzonych prac budowlanych jest olbrzymia.

Burmistrz Bogatyni, Andrzej Grzmielewicz, rozesłał tysiące listów z prośbą o pomoc. Wiele firm i instytucji odpowiedziało na ten apel błyskawicznie. Do wierzycieli gminy zarząd gminy skierował prośbę o rozłożenie na dogodne warunki spłaty lub umorzenie kredytów. Burmistrz poprosił także sklepy i hurtownie o dostarczanie w miarę możliwości materiałów budowlanych potrzebnych do odbudowy, czy narzędzi wykorzystywanych przy tych pracach. Apel burmistrza spotkał się z bardzo dużym zrozumieniem. Już po kilku dniach zaczęły napływać środki żywnościowe, artykuły chemiczne, środki czystości, środki higieniczne itp. Niektórzy wpłacali na konto urzędu gminy pieniądze, uważając, że sposób ich wydatkowania gmina określi najlepiej. W sumie wpłynęło 4 mln zł. Pewną formą pomocy był wolontariat. Przyjechało tutaj ponad 400 osób z Polski, Niemiec, Czech i Słowacji. Pomagali oni zarówno przy sprzątaniu, pracach budowlanych, jak i przy rozdziale darów czy pomaganiu ludziom potrzebującym, nawet jeśli miało to być tylko towarzyszenie im, co nieraz dodawało otuchy i było nie mniej ważne niż wykonanie konkretnej pracy.

Tu też woda zniszczyła most, fot. bogatynia.info.plPowodzian i pozostałych mieszkańców nie pozostawiono samych sobie. Organizowano spotkania informacyjne z urzędnikami. Pierwsze odbyło się już 10 września 2010 roku. Organizatorem tego spotkania było Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Lokalnych. Przekazano wówczas wiele wiadomości odnośnie pomocy jaką mogą uzyskać poszkodowani. Problemem wówczas była choćby utrata dowodów osobistych czy innych dokumentów. Oczekiwano także zwolnień z czynszu, czy umorzenie podatków. Ludzi interesowało co będzie z nauką dzieci, jak będzie można dojechać do szkół. Było oczywiście wiele próśb o pomoc. Zdarzali się jednak tacy, którzy prosili tylko o podstawienie kontenera na śmieci. Pomoc „przekazywali” innym, bardziej poszkodowanym. To piękna postawa.

Wśród szkół najbardziej ucierpiała SP nr 1. Wszystkie pomieszczenia zlokalizowane w przyziemiu uległy zniszczeniu: stołówka, szatnia i toalety. Naukę jednak można było rozpocząć tylko w nieco utrudnionych warunkach. Wydaje się to paradoksalne ale szkoły, które nie zostały zalane w czasie powodzi, także musiały przejść remonty. Dotyczy to Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi oraz Gimnazjum nr 1. To właśnie w nich ulokowano poszkodowanych oraz mundurowych niosących pomoc. Pobyt kilkuset osób nie mógł nie wpłynąć na stan tych obiektów. Uczniowie, których rodzice otrzymali zasiłek w wysokości 6000 złotych, dostali również zasiłek powodziowy na cele edukacyjne - 1000 złotych. Wypłacono także wyprawki szkolne dla niektórych dzieci, z rodzin o niskich dochodach.

Mimo tych wszystkich niedogodności rok szkolny rozpoczęto zgodnie z planem 1 września. Naukę rozpoczęło ponad trzy tysiące uczniów. A jednak część z nich początek roku szkolnego rozpoczęło na Zielonej Szkole we Wrocławiu. Niektóre dzieci, a nawet ich rodzice skorzystali z pomocy zorganizowanej przez Bogatyński Ośrodek Kultury. To właśnie tutaj spływało wiele ofert pomocy polegającej na przyjęciu osób poszkodowanych na zorganizowany odpoczynek. Oferty takie pochodziły od osób prywatnych, firm i instytucji. Było ich ponad 300. Pozwoliło to chociaż na chwilę zapomnieć o tym co się tutaj wydarzyło. Chociaż na chwilę zawitał uśmiech na wielu twarzach.

Dużą pomocą wykazała się Caritas Polska. Już na drugi dzień po powodzi wysłano pierwsze transporty z pomocą. Wiadomo, że na początku najważniejszymi potrzebami były woda pitna i chleb. Ale też prędko okazały się potrzebne środki czystości, śpiwory czy koce. Po zabezpieczeniu najpilniejszych potrzeb, kiedy do pomocy włączały się również inne organizacje i osoby prywatne, Caritas zmieniło kierunek pomocy. Jeszcze w sierpniu zorganizowane zostały kolonie dla dzieci. Rodzice mogli w tym czasie, będąc pewni bezpieczeństwa swoich pociech, przystąpić do prac porządkowych. Przed rokiem szkolnym dzieci otrzymały także 300 tornistrów z wyposażeniem. Organizacja taka jak Caritas ma duże doświadczenie w niesieniu pomocy potrzebującym oraz dobrze rozbudowane struktury to umożliwiające. Ale Caritas ma coś jeszcze - potrafi zapewnić opiekę duchową, która jest nie mniej ważna od materialnej. Czasami nawet ważniejsza. Ludzie, zwłaszcza starsi, potrzebują posługi duszpasterskiej tak samo jak chleba. Pozwala to im przetrwać ciężkie chwile. W obliczu tak wielkiego nieszczęścia powodzian odwiedził biskup legnicki Jego Ekscelencja Ks. Stefan Cichy. Odprawił mszę świętą 13 sierpnia, zaledwie kilka dni po powodzi. Ten gest miał duży wydźwięk wśród umęczonych ludzi.

Pomocą objęto także przedsiębiorców, którzy ponieśli straty. Na odbudowę majątku trwałego lub obrotowego utraconego w wyniku powodzi mogli się ubiegać o nieoprocentowane pożyczki w wysokości do 50 tysięcy złotych. Kolejne pieniądze, z przeznaczeniem na wypłatę wynagrodzeń dla swoich pracowników, mogli pożyczyć z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Możliwe też było skorzystanie z różnych zwolnień podatkowych. I to bez ograniczeń kwotowych. A środki finansowe pochodzące z jednorazowej pomocy były wyłączone z opodatkowania.

Ofensywa remontowa na dużą skalę ruszyła dopiero tego lata, fot. bogatynia.info.plZ inicjatywy lokalnych przedsiębiorców, 27 sierpnia 2010 roku, powstało Stowarzyszenie Przedsiębiorców Ziemi Bogatyńskiej 2010. Ma ono na celu wzajemne wspieranie się przy odbudowie firmy i pomoc w odzyskaniu zdolności samodzielnego działania. Pierwsze działania dotyczyły uregulowaniu spraw związanych z Urzędem Skarbowym, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych czy Urzędem Pracy. Dlatego też zorganizowano wspólne spotkanie z przedstawicielami tych instytucji oraz władz samorządowych. Zostały tam omówione zasady współpracy w tak nietypowych warunkach.

Po upływie miesiąca od powodzi sytuacja została wstępnie opanowana. Oczyszczono miasto, naprawiono prowizorycznie ważniejsze elementy niezbędnej infrastruktury, zabezpieczono zagrażające zdrowiu mieszkańców miejsca. Rozpoczęto na wielką skalę prace naprawcze i remontowe. W ramach środków z 10 milionowej promesy uzyskanej z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji rozpoczęto odbudowę chodników i jezdni oraz odtwarzanie sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, wzdłuż koryta Miedzianki. W ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich podjęto próbę pozyskania 2,3 mln złotych na odbudowę instalacji wodociągowej i kanalizacyjnej w Porajowie.

Rozsądek nakazuje najpierw odbudować koryto rzeki. Niestety nie jest to takie proste. Głównie ze względu na olbrzymi wymiar finansowy. Ponieważ rzeki zarządzane są przez Urząd Marszałkowski we Wrocławiu, to on odpowiada za sprawy związane z odbudową koryta Miedzianki. Prace nad utrzymaniem zabezpieczeń przed rzeką leżą w gestii Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Wrocławiu poprzez Oddział we Lwówku Śląskim. To właśnie oni muszą ponieść podstawowe koszty związane z naprawą i budową nowych murów oporowych. Gmina zapewnia, że dołoży do tej inwestycji. Lecz regulacja rzeki potrwa wiele lat. Zatem postanowiono podzielić ją na dwa etapy. W pierwszym będą prowadzone prace naprawcze, których wykonanie konieczne było natychmiast. W drugim etapie przeprowadzona zostanie całkowita odbudowa koryta Miedzianki. Aby usprawnić komunikację w mieście w obrębie rzeki ogłoszono w dniu 8 października 2010 roku przetarg na kompleksową odbudowę obiektów mostowych. W wyniku powodzi miasto straciło 16 mostów i 15 kładek.

Budynek przy ul. Polnej zaadoptowano na potrzeby mieszkalne. Oddano w nim 13 mieszkań jedno, dwu, trzy i czteropokojowych. W drugim budynku dawnej szkoły, przy ul. Daszyńskiego - 28 mieszkań. W październik 2010 roku rozpoczęto procedury budowy 52 bliźniaków w rejonie ulic Świerczewskiego i Pocztowej. Kolejne 80 mieszkań powstanie w trzech budynkach przy ul. Marii Curie Skłodowskiej. Z kolei przy ul. Wyczółkowskiego zaplanowano wybudowanie czterokondygnacyjnych budynków komunalnych, co zmniejszy kolejkę oczekujących na własne lokum.

fot. Krzysztof TęczaW dniu 16 grudnia 2010 roku, a więc krótko przed świętami, przekazano powodzianom 18 nowych mieszkań. Powstały one w wyniku adaptacji pomieszczeń w dawnej szkole podstawowej nr 2. Przeprowadziła się do nich część rodzin z budynku na przejściu granicznym. Teraz są bliżej ludzi i jak mówią warunki są tu bez porównania lepsze.

Dnia 8 stycznia 2011 roku w Filharmonii Opolskiej miał miejsce koncert charytatywny dla Bogatyni. Zorganizowali go przedsiębiorcy z Business Center Club, Lions Club Opole oraz Opolskiej Izby Gospodarczej. Impreza przyniosła dochód w wysokości 135 tysięcy złotych. Postanowiono, że pieniądze zostaną rozdysponowane wśród najbardziej potrzebujących. Oprócz tego cementownia „Górażdże” darowała 27 ton cementu.

W dniu 21 stycznia 2011 roku samorząd przekazał kolejne 13 mieszkań. A więc następne rodziny mogły zamieszkać w przyzwoitych warunkach. Ponieważ jednak zima okazała się mroźna prace przy odbudowie ulic zostały spowolnione, a nawet zatrzymane. Zima w końcu minęła, można było więc ruszyć z pracami przy odbudowie zniszczonego miasta.

Warto jednak wspomnieć o zniszczonych zabytkach. Bogatynia to polska „stolica” domów przysłupowych. Ponad 200 z nich w mniejszym lub większym stopniu zostało uszkodzonych. Aby je zachować trzeba było wykonać pilne prace remontowe - przeprowadzone fachowo, a co za tym idzie przez specjalistyczne firmy zajmujące się remontami takich obiektów. Dlatego dnia 19 kwietnia 2011 roku odbyło się w Bogatyni spotkanie w sprawie ratowania zabudowy łużyckiej. Przybyła na nie wicewojewodzina dolnośląska Ilona Antoniszyn-Klik. W spotkaniu uczestniczył także konserwator zabytków Wojciech Kapałczyński. To były trudne rozmowy zarówno ze względu na koszty prac renowacyjnych jak i na samo zapatrywanie właścicieli poszczególnych obiektów. Niestety jeśli osoba mieszkająca w takim obiekcie nie jest w stanie pokryć kosztów remontu to na pewno nie będzie ona zainteresowana prowadzeniem takich prac. Na nic zdadzą się zapewnienia władz o szykowanej pomocy. Zwłaszcza, że mieszkańcy domów przysłupowych to często ludzie starsi, już niepracujący.

fot. Krzysztof TęczaAby jednak pokazać, że MOŻNA podjęto decyzję o odremontowaniu dwóch domów. Pierwszy dom przy ul. 1 Maja w Bogatyni zostanie wyremontowany na koszt gminy. Koszt tego przedsięwzięcia obliczono na 3,5 mln złotych. Pojawił się od razu pierwszy problem. Część mieszkań w budynku należy do osób prywatnych. Trzeba zatem najpierw je przejąć. Nie oznacza to jednak automatycznego wykupu. Niektóre z mieszkających tam osób chętnie zamienią się na inny, nowy lokal. Drugi budynek położony przy ul. Strumykowej chce przejąć od gminy stowarzyszenie zajmujące się m. in. promocją domów przysłupowych. Zamierza ona także przejąć podobny dom po niemieckiej stronie. Oba wyremontowane obiekty stały by się centrami informacji i promocji krainy przysłupowej. Pieniądze na remont zarówno domu w Polsce jak i w Niemczech musi zdobyć samo stowarzyszenie Południowo-Zachodnie Forum Samorządu Terytorialnego „Pogranicze” w Lubaniu.

Niektórzy mówią, że od przybytku głowa nie boli. Niestety jeśli chodzi o ilość posiadanych zabytków, które nie są budowlami zbyt trwałymi - może rozboleć. Wszyscy bowiem mówią o konieczności zachowania ich dla przyszłych pokoleń. Jednak ci „wszyscy” ani nie dadzą na ten cel pieniędzy, ani (nie wiadomo czy to nie jest gorsze) nie mają pojęcia o życiu w takim budynku. Oni bowiem na co dzień mieszkają w nowoczesnych, w porównaniu do domów przysłupowych, mieszkaniach. Nie martwią się, że wciąż trzeba prowadzić w nich prace remontowe, których wyniki nie starczają na zbyt długo. A może wyjściem z tej sytuacji, i to kto wie czy nie najlepszym, byłoby po prostu stworzenie skansenu budownictwa łużyckiego, w którym zachowałoby się wybrane domy. Pozwoliłoby to na przetrwanie tego rodzaju budownictwa. Wszystkich bowiem domów i tak nie jesteśmy w stanie uratować. Po prostu nie stać nas na to. A w skansenie domy byłyby odwiedzane przez turystów, co pozwoliłoby na pozyskiwanie środków na bieżące koszty ich utrzymania. Natomiast mieszkających w nich ludzi przeniesiono by do nowych mieszkań. Jestem pewien, że nie mieliby oni o to żadnych pretensji. Dlatego może warto jednak zastanowić się nad myślą o założeniu skansenu w tym rejonie. Tym bardziej, że taki skansen mógłby być połączony z podobnym położonym po drugiej stronie Nysy i skomunikowany mostem. Na pewno byłaby to niesamowita atrakcja: Międzynarodowy skansen budownictwa łużyckiego.

Po zimie ponownie powrócił problem ważności zadań jakie należy zrealizować w pierwszej kolejności, fot. Krzysztof TęczaPo zimie ponownie powrócił problem ważności zadań jakie należy zrealizować w pierwszej kolejności. Najważniejsze z nich to bez wątpienia wykonanie w Bogatyni odbudowy koryta rzeki Miedzianka. Co prawda taka powódź jak ta z sierpnia 2010 roku nie zdarza się często, ale może się powtórzyć. Dlatego dobrze się stało, że w kwietniu 2011 roku podpisano porozumienie pomiędzy Zarządem Województwa Dolnośląskiego a Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej. Zobowiązuje ono strony do opracowania do końca roku 2012 ekspertyz technicznych aktualnego stanu koryt rzek Miedzianki i Witki. Pozwoli to na stworzenie harmonogramu rewitalizacji tych rzek. Pieniądze potrzebne na przeprowadzenie prac są duże, bo cały koszt zamknie się w kwocie 2 mln złotych. Pochodzić będą ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Ponieważ koszt odbudowy koryta Miedzianki, według oceny zarządcy rzeki, czyli Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych ma wynieść około 190 mln złotych, gmina Bogatynia zdecydowała się uczestniczyć finansowo w tym przedsięwzięciu. Pierwsze prace naprawcze zostały wykonane przez gminę zaraz po powodzi. Były to jednak czynności, których efekty są tymczasowe. Polegały przede wszystkim na zabezpieczeniu rzeki. Na poprawie bezpieczeństwa ludzi. W końcu Miedzianka płynie samym środkiem miasta, a wzdłuż jej koryta biegną ulice. Zapewne wszyscy orientują się, że prace prowadzone w korycie rzeki są nieporównywalne w stosunku do prac przy murowaniu zwykłego murka oporowego. Poza tym obecnie mało firm budowlanych ma fachowców potrafiących prowadzić takie roboty. A niestety gotowe projekty wykonane przez gminę kilka lat temu, po powodzi straciły aktualność. Wszystko trzeba zaczynać od początku.

Podsumowując trzeba przyznać, że szkody wyrządzone przez powódź jaka nawiedziła Bogatynię w sierpniu 2010 roku, były olbrzymie. Sama gmina nie jest w stanie ich udźwignąć. Uruchomione programy pomocowe pozwolą wspólnymi siłami powolutku odbudowywać miasto, które dzięki prowadzonym pracom staje się, o paradoksie, coraz piękniejsze. Zmienia się nie do poznania z dnia na dzień. A i ludzie mieszkający tutaj zmieniają swoje nastawienie do życia. Są coraz weselsi i z optymizmem patrzą w przyszłość. Powstają nowe podmioty gospodarcze. Coraz mniej mieszkańców myśli o wyprowadzeniu się stąd. Żeby jeszcze tylko odbudować koryto Miedzianki, aby w razie wielkiej wody w przyszłości, nie powtórzyła się taka tragedia jak przed rokiem.

Krzysztof Tęcza

Materiały potrzebne do powyższego opracowania uzyskałem z Urzędu Miasta i Gminy Bogatynia, z punktu Informacji Turystycznej w Bogatyni, a także od mieszkańców miasta, którzy doświadczyli na własnej skórze tego co się działo w Bogatyni podczas powodzi. Dużą pomoc przy zdobywaniu materiałów okazał także Marcin Kiersnowski, szef Biuletynu Informacyjnego Miasta i Gminy Bogatynia, w którym zamieszczane są komunikaty o aktualnym stanie prowadzonych prac remontowych oraz o zdobywanych na nią środkach finansowych.

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.