Cmentarz na wzgórzu "Obserwator" w Bogatyni jest probierzem stosunku Polaków do przeszłości, ale także do samych siebie

Zdjęcie: Najwyższy wierzchołek Steinberg 315,2 m n.p.m. - południowy wierzchołek wzgórza, o trzech zwieńczeniach zwane jest "Obserwator" (fot. A. Lipin)

Na cmentarzu poniemieckim na wzgórzu "Obserwator", dziś leżącym opodal ul. Chełmońskiego, bywałem odkąd pamiętam. W rodzinnym albumie mam zdjęcia z niedzielnego spaceru z rodzicami i siostrą, kiedy miałem 2 lata. Z początku lat 80. XX., już jako starszy chłopak, pamiętam doskonale ok. 15-20 tablic nagrobnych. Wszystkie były obalone. Teren cmentarza wciąż okalały widoczne fragmenty ogrodzenia. W tamtych czasach dziesiątki dzieciaków spędzało w okolicy wiele poszkolnego czasu. Górka nęciła ogólnodostępnym, nieużywanym masztem przekaźnikowym, który był rewelacyjną wieżą widokową. Na południowym zboczu regularnie działała huśtawka, wykonana z liny lub łańcucha zawieszonego na drzewie. Zimą chmura saneczkarzy oblegała zbocza. Osiedle mieszkaniowe "Serbinów" rozkładało się wówczas ok. kilometra poniżej - teren, nie aż tak bardzo oddalony od domostw Markocic i Górnej Bogatyni był pusty i pozwalał na nieskrępowane zabawy.

06  07 
Cmentarz na "Obserwatorze" w 2009 r. (fot. A. Lipin)

Ponownie cmentarzem zainteresowałem się ok. 2005 r. Wówczas zacząłem poszukiwać instytucji, która pomogłaby mi w ustaleniu, kiedy nekropolia powstała i do kogo formalnie należała. Liczyłem także, że znajdę kogoś, kto zechciałby się zainteresować losem cmentarza. Już bowiem w połowie lat 90. XX w. stwierdziłem ubytek kilkunasty tablic. Zostały zwyczajnie rozkradzione.

04

Niektóre nazwiska pochowanych sugerowały, iż zmarli mogli być pochodzenia żydowskiego (2005 r., fot. A. Lipin)

Niektóre nazwiska pochowanych sugerowały, iż zmarli mogli być pochodzenia żydowskiego. Najwcześniejsze daty śmierci jakie udało mi się zanotować oscylowały wokół lat 30. XX w. Dlatego zacząłem dociekać, czy to czasem nie był cmentarz żydowski. Trop był raczej słaby, bowiem cmentarz nie zdradzał żadnych znamion kirkutu, a na hipotetycznych macewach nie było charakterystycznych inskrypcji hebrajskich ani Gwiazd Dawida. Jednak postanowiłem to sprawdzić. Organizacje żydowskie w Polsce zajmujące się ochroną pamięci i miejsc pochówków nie miały żadnej wiedzy o wzgórzu "Obserwator"/Steinberg w Bogatyni/Reichenau.

Poszukiwania w archiwaliach nie przyniosły żadnego rezultatu. Nigdzie nie znalazłem wzmianki o tym cmentarzu, a na mapie Reichnau i okolicy z 1936 roku, nekropolii nie zaznaczono. Jednak istniała, skoro chowano na niej ludzi przynajmniej od 1930 r.

Do tematu wracałem kilkukrotnie. Ostatni raz - bodaj w 2011 r. Zapytałem o cmentarz Marię Marciniak - nieocenioną łączniczkę między dawnymi a dzisiejszymi mieszkańcami gminy bogatyńskiej. Dowiedziałem się jedynie tyle, że cmentarz nie był żydowski.

Nadal jednak zastanawia fakt, dlaczego został utworzony, komu służył, z czego wynikała jego dosyć osobliwa lokalizacja oraz dlaczego na tablicach, ani w ocalałych jeszcze do końca XX wieku artefaktach, nie widać chrześcijańskich insygniów (krzyżów, sentencji itd.).

 01 02   03

Ocalałe tablice nagrobne z cmentarza na "Obserwatorze" (2005 r., fot. A. Lipin)

Cmentarz nie był duży, raczej skromny - murowane pozostałości prawdopodobnej kapliczki są małych rozmiarów. Nie prowadziła do niego żadna bita droga, ani nawet gruntowa porządnej szerokości. Mimo to był ogrodzony. Leżał zarówno w pewnej odległości od Markersdorf jak i Reichenau.

Zdaniem jednego z członków Bractwa Ziemi Bogatyńskiej cmentarz był urnowy. Jeśli tak - zapewne nie wyłącznie, bowiem niektóre groby były "pełnowymiarowej" długości. W takie mogiły nie składa się urn. Warto także zaznaczyć, że najbliższe krematorium było Żytawie.

Nie sądzę, by kryła się na cmentarzu wyjątkowa tajemnica, a jednak jest na tyle ciekawy, że wart przebadania. Na pewno jego historii, a być może także samego miejsca.

W 2015 r. nagrobków pozostało zaledwie kilka, mogiły w większości są już całkowicie zatarte. Zwłaszcza północny kraniec cmentarnego terenu od dawna był zanieczyszczany - tak jak większości innych poniemieckich cmentarzy - przez nielegalnie wywożone śmieci, poalkoholowe butelki itp. O jakimkolwiek uczczeniu pamięci pochowanych na nim ludzi - nie ma mowy.

Teren cmentarza na satelitarnym zdjęciu Bogatyni (źródło Google Maps)

Teren cmentarza na satelitarnym zdjęciu Bogatyni (źródło Google Maps)

Gmina odpowiada wyłącznie za cmentarze komunalne. Kościoły i związki wyznaniowe - za cmentarze wyznaniowe. A czyje są cmentarze pozostawione przez przymusowo wysiedlonych? Nie mieli możliwości zabrać swych zmarłych wraz z podręcznym bagażem za Nysę.

Pogrzebany szacunek

Wskutek jałtańskich ustaleń pomiędzy Stalinem a Rooseveltem, po 1945 r. na Górnych Łużycach i Śląsku, wymieniono całkowicie ludność. Niespotykany do tej pory "eksperyment" przesiedleńczy doprowadził do brutalnego wyrwania milionów ludzi z ich ojczyzn, i przeflancowaniu na zupełnie obce ziemie. Niemcy wysiedleni znad swej wschodniej rubieży, osiedli bądź tuż za nową granicą, bądź - choć daleko - to w kulturowo przyjaznych sobie okolicznościach. Polacy przesiedleni ze Wschodu, czy też przybyli z centrum państwa - mieli gorzej. Na poniemieckich terenach zastali całkowicie obcą kulturę materialną, niezrozumiałą spuściznę duchową, nastawioną do siebie wrogo ludność, którą mieli zastąpić.

Wzgórze Steinberg na niemieckiej mapie topograficznej "Hirschlede" (arkusz 5050) z 1936 r. Cmentarz nie został na nią naniesiony (arch. A. Lipin)

Wzgórze Steinberg na niemieckiej mapie topograficznej "Hirschlede" (arkusz 5050) z 1936 r. Cmentarz nie został na nią naniesiony (arch. A. Lipin)

Cierpienia jakich niejeden zaznał od hitlerowskiej machiny zbrodniczej oraz podsycany przez komunistów strach przed reakcją niemiecką, dolały oliwy do ognia. Nienawiść, niechęć czy też w najlepszym razie obojętność sprawiły, że przez pierwsze dziesięciolecia po zakończeniu II wojny światowej, Polacy regularnie niszczyli wszystko co poniemieckie.

Ocalała tablica nagrobna z cmentarza na "Obserwatorze" (2005 r., fot. A. Lipin)

Ocalała tablica nagrobna z cmentarza na "Obserwatorze" (2005 r., fot. A. Lipin)

Czy w takich okolicznościach zastane cmentarze mogły przetrwać?

Pytanie chyba nie wymaga głośnej odpowiedzi. Począwszy od Porajowa, po Brzeg na wschodzie, i po Szczecin na północy, niemal w każdej miejscowości, w której był poniemiecki cmentarz - dziś pozostały po nim ledwie ślady. Często nawet ich już nie ma. Do dewastacji, likwidacji i całkowitego unicestwiania miejsc pochówku niemieckich Ślązaków i Górnołużyczan zazwyczaj dochodziło w połowie epoki PRL. Pół biedy, kiedy cmentarze przez zdziczenie i ograbienie stawały się parkami (jak choćby przy Armii Krajowej w Świdnicy czy we Wrocławiu na Oporowie i Park Skowroni). Niestety wiele znajdziemy przypadków gorszych, nie przynoszących chluby Polakom. Wrocławskie cmentarze na Tarnogaju dziś są parkingami albo terenami fabrycznymi.

Po zmianie ustroju, zwłaszcza samorządowego w 1990 r. wydawało się, że ten haniebny proceder zaorywania mogił się skończy. Niestety w niektórych miejscowościach pogarda dla zapomnianych nekropolii przybrała na sile - burmistrz, wójt czy inny hetman z buławą w plecaku, pozwalają sobie na pełną dezynwolturę. Nie obchodzą ich polskie prawo (Ustawa o cmentarzach...), ani należny ludzkim szczątkom szacunek. Zaledwie przed sześciu laty (2009 r.) głośny był przypadek burmistrza (zmilczmy jego nazwisko), który w Sobocie k. Lwówka Śląskiego kazał "posprzątać" cmentarz, budując na nim parking i teren rekreacyjny. Oczywiście bez stosownych zezwoleń wynikających z ustawy. W Skarszewach k. Gdańska, urządzono na miejscu cmentarza park. Na dawnych mogiłach dziś stoją place zabaw i załatwiają się pieski. W Maciejowicach koło Jeleniej Góry na dawne groby przykrył sklep sieci Biedronka.

Nie władze samorządowe są jednak temu winne. Winę ponoszą pokolenia nowych mieszkańców Śląska i Górnych Łużyc. To przybysze i urodzeni na przejętych od Niemców ziemiach zamienili cmentarze w krzakowiska, "kurwidołki" - miejsca dzikich libacji, a zwłaszcza w wysypiska śmieci. Poremontowy i rozbiórkowy gruz, zawartość popielników przydomowych kotłowni, śmieci bytowe, stare lodówki i kanapy, wszechobecne foliówki, butelki PET... Obok dawnych Ślązaków i Górnołużyczan, leży na wieczny spoczynek brudne życie współczesnych Polaków.

Poniemiecki cmentarz w Proszowej w Górach Izerskich w 2009 r. (fot. A. Lipin)

Poniemiecki cmentarz w Proszowej w Górach Izerskich w 2009 r. (fot. A. Lipin)

Burmistrz czy wójt wpuszczający na taki cmentarz spychacze jest tylko egzekutorem. Wyrok wydają mieszkańcy. Mieszkańcy-syfiarze, bo przyzwoici ludzie swoje śmieci utylizują w cywilizowany sposób.

Polacy uwielbiają się obnosić ze swą krzywdą na Wschodzie. Rozkochani są w obsobaczaniu Ukraińców i Rosjan za brak szacunku do polskich mogił pozostawionych za Bugiem. Nerwowo reagują na każdy sygnał płynący z Kijowa czy Moskwy, że władze sąsiadów utrudniają opiekę nad polskimi cmentarzami.

Tymczasem co potomkowie spoczywających na Kresach Wschodnich robią na swej dzisiejszej ziemi?

Europejczycy umówili się u zarania swej cywilizacji, że będą szanować swe miejsca pochówku. Polacy bardzo jednostronnie z tej umowy korzystają. Niemieckie cmentarze hurtowo bezczeszczą, zaś o swoje się dopominają. Kto jednak nie dba o cudze, nie ma prawa domagać się dbania o własne.

Niewykluczone zresztą, że Polskie stare cmentarze za lat kilkadziesiąt spotka ten sam los, co poniemieckie. Bo przyszłe pokolenia, wychowane w pogardzie do starych cmentarzy, na których leżą obcy im ludzie, być może będą tak traktować dzisiaj nam służące.

Smutne odkrycie

Doniesienia medialne o "odkryciu" cmentarza na wzgórzu "Obserwator", z ostatnich dni stycznia 2015 r. przynoszą dwa smutne wnioski: wielu mieszkańców zapomniało o istnieniu tej nekropolii; nikt w mieście nie ma pomysłu co z nim począć.

Koło Obserwatora (Wachtberg) widziane z "Obserwatora" (2009 r., fot. A. Lipin)
Koło Obserwatora (Wachtberg) widziane z "Obserwatora" (2009 r., fot. A. Lipin)

Stan aktualny nie powinien trwać w nieskończoność.

Z cmentarzem na "Obserwatorze" z pewnością należy coś zrobić, a jedyną instytucją, która ma ku temu możliwości, środki i narzędzia jest gmina. Być może należy rozważyć likwidację cmentarza. Jeśli tak - uprzednio dokonując przynajmniej podstawowych badań, przenosząc w godne miejsce pozostałości, a dopiero na końcu porządkując z szacunkiem teren. Nie jak w Sobocie - wpuszczając spychacze równające z ziemią ludzkie kości i kamienne nagrobki.

Ocalałe tablice z "Obserwatora", mogłyby trafić na cmentarz ewangelicki przy ul. Curie-Skłodowskiej. Podobnie jak ewentualne szczątki. Lasek wyrosły na cmentarzu zaś wypada dokładnie oczyścić ze śmieci, a zakończyć prace ustawieniem wandaloodpornej tablicy upamiętniającej istnienie nekropolii. W bogatyńskim muzeum, Dworcu Historycznym, warto poświęcić cmentarzowi małą wystawę - oczywiście jeśli uda się ustalić jego historię.

Nie wykluczone, że za Nysą żyją jeszcze potomkowie osób, które zostały na Steinberg pochowane. Jeśli takie osoby się znajdą - należy zaprosić je do rozmowy o decyzji co z cmentarzem począć.

Bogatynianie mają rzadką sposobność by zachować się godnie.

Arkadiusz Lipin

Prawo a groby

Art. 262 § 1 Kodeksu Karnego

Kto znieważa zwłoki, prochy ludzkie lub miejsce spoczynku zmarłego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

USTAWA z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych, z późniejszymi zmianami (Dz.U. z 2000 Nr 23 poz. 295)

Art. 6.

1. Użycie terenu cmentarnego po zamknięciu cmentarza na inny cel nie może nastąpić przed upływem 40 lat od dnia ostatniego pochowania zwłok na cmentarzu. Po upływie powyższego terminu zarząd gminy (zarząd miasta na prawach powiatu) może wydać decyzję o użyciu terenu cmentarnego na inny cel zgodny z planem zagospodarowania przestrzennego, z zastrzeżeniem ust. 2.

2. Jeżeli teren cmentarny stanowi lub stanowił uprzednio własność Kościoła Katolickiego lub innego kościoła albo związku wyznaniowego, wydanie decyzji o użyciu terenu cmentarnego na inny cel wymaga zgody właściwej władzy tego kościoła lub związku wyznaniowego.

7. Przy zmianie przeznaczenia terenu cmentarnego szczątki zwłok znajdujące się na tym terenie powinny być przeniesione na inny cmentarz na koszt nabywcy terenu lub nowego jego użytkownika.

Art. 15.

1. Ekshumacja zwłok i szczątków może być dokonana:

1) na umotywowaną prośbę osób uprawnionych do pochowania zwłok za zezwoleniem właściwego inspektora sanitarnego,

2) na zarządzenie prokuratora lub sądu,

3) na podstawie decyzji właściwego inspektora sanitarnego w razie zajęcia terenu cmentarza na inny cel.

2. W przypadkach wymienionych w ust. 1 pkt 3 zwłoki i szczątki powinny być pochowane na nowo w innym miejscu. W przypadkach wywłaszczania terenu cmentarnego koszt ekshumacji i przeniesienia ponosi nabywca terenu.

Dodano: 5.02.2015

Maria A. Marciniak - mieszkająca w Niemczech przewodniczka po Euroregionie Nysa - przesłała nam informację, jaką uzyskała podczas rozmowy z 92-letnim dawnym mieszkańcem Reichenau (Bogatyni).

Pan Leupolt powiedział, że na cmentarzu na wzgórzu "Obserwator" chowano osoby, które nie należały do żadnej konfesji religijnej. Stąd brak chrześcijańskich, czy jakichkolwiek innych insygniów religijnych. Był to cmentarz świecki, a w tamtych czasach, na prowincji była to prywatna sprawa, i dlatego cmentarz nigdzie nie był zarejestrowany.

Serdecznie dziękujemy Pani Marii za informację. Przybliża nas do rozwikłania zagadkowego położenia i wyglądu cmentarza.

Redakcja

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.