W słoneczny poranek wyruszyliśmy z Bogatyni busem do Komarna. Założenie wsi datuje się na 1305 rok, a więc na XIV w. Dawniej nosiła nazwę Kemerwalde. Warto w niej zwiedzić dwa kościoły. Pierwszy, chrześcijański pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Drugi, ewangelicki, zwieńczony hełmem z prześwitem.

Po przejściu przez malowniczą wieś dotarliśmy na Przełęcz Komarnicką. U stóp pokolorowanego konaru przyozdobionego traperami czekał na nas pan Zbyszek – nasz przewodnik. Prowadzeni przez niego żółtym szlakiem dotarliśmy do jednego z celów naszej wyprawy. Skopiec (724 m n.p.m.) jest górą całkowicie porośniętą lasem. To najwyższy wierzchołek Gór Kaczawskich.

Po wykonaniu kilku fotografii zmieniliśmy szlak na znakowany niebiesko i powędrowaliśmy na Baraniec. Na jego wierzchołku (720 m n.p.m.) znajdują się dwa maszty telefonii komórkowej. Znów kilka fotek i w drogę! Pogoda wciąż dopisywała - było słonecznie, więc dziwnego, że co rusz mijaliśmy turystów – samotnych, bądź w grupach. Niezwykle malownicza i spokojna kraina Gór Kaczawskich zachęca do wycieczek. Szlaki są tu dobrze oznakowane, a piękno krajobrazu jest doceniane przez miłośników turystyki. Przez zalesione wzgórza – mijaliśmy kolejno Straconkę (611 m n.p.m. i Dudziarza 652 m n.p.m.) doszliśmy do czarnego szlaku – dojściowego do zielonego. Na tym szlaku leży najwyższe wzniesienie Gór Ołowianych – Turzec (690 m n.p.m.). Zbudowany jest z zieleńców i łupków zieleńcowych, które tworzą liczne skałki. Jego zdobycie zaliczane jest do odznaki "Sudecki Włóczykij".

Po zejściu pojechaliśmy busem do Wojcieszowa. Tu przywitała nas sympatyczna pani Jola z Punktu Informacji Turystycznej. Obdarowani licznymi mapami, folderami i przewodnikami poszliśmy ścieżką przyrodniczo-dydaktyczną "Gruszka". Na początku zwiedziliśmy trzykomorowy piec wapienny , służący dawniej do wypalania wapienia. PChoć powstał w XVIII wieku, wciąż jest dobrze zachowany. Przyrodniczą ścieżką dotarliśmy do ruin szubienicy. Z wysokiego na 3 m cylindra wystają jeszcze cztery wysokie blanki. Bardzo podobna szubienica stała opodal Złotnik Lubańskich. W latach 70. XX w. została przebudowana na pseudogotycką basztę i stała się częścią ośrodka wczasowego Elektrowni Turów (dziś "Złoty Sen"). Kaczawska szubienica, jak na zabytek z XVI w. jest w bardzo dobrym stanie. Legenda głosi, że nieopodal znajdowała się jedna z nielicznych w Europie szkoła katów.

Czas szybko mijał – nadeszła pora na powrotu do Wojcieszowa. Czekała tam na nas miła niespodzianka. W Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, opuszczonym już przez dzieci, które kilka dni wcześniej pojechały na zasłużone wakacje, przywitała nas Iwona Jancik. Dyrektorka podjęła nas kawą, herbatą i ogniskiem z pieczonymi kiełbaskami.

W miłym, turystycznym towarzystwie minęły kolejne godziny, więc nastał czas powrotu do Bogatyni. gdzie dotarliśmy cali i zdrowi. Bogatsi o nowe doświadczenia z przekonaniem, że jeszcze wrócimy w Góry Kaczawskie.

Relację spisał J. Baranowski, a zdjęcia zrobił R. Zambrowski

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.