"Polityka" przemierza zachodnie ziemie Polski. Odwiedza również Bogatynię i trójstyk granic. Wyłania się obraz trochę gorzki i zupełnie inny widok niż ten, do którego sami przywykliśmy.
Okładka - Polityka 27/2014
Na wędrówkę po nich zaprasza Ziemowit Szczerek - dziennikarz, pisarz i tłumacz oraz laureat literackiego Paszportu POLITYKI. Wędrówka opisana została w ramach 18 wakacyjnego Półprzewodnika POLITYKI. Artykuł zatytułowany "Koniec Światów nad Nysą Łużycką" ukazał się w najnowszej "Polityce" 27/2014.
Autor pisze nie tylko o samej Bogatyni, ale również o innych miastach przy zachodniej granicy, także o Zgorzelcu. Polskę i Niemcy dzieli - według Szczerka uskok cywilizacyjny na Odrze i Nysie, który jest jednym z największych uskoków na świecie. "Tutaj z Polski do Niemiec idzie się jak z pokoju do pokoju. Bo żeby choć jakiś Ren czy chociaż nawet Odra, ale Nysa? Co to za rzeka graniczna? Za wąska, za płytka. Człowiek idący granicznym mostem nie czuje, że przechodzi ze świata do świata" - możemy przeczytać w artykule.
Autor artykułu nie sprzyja bogatyńskim gustom. Mimo, że w Bogatyni widać pieniądze, dzięki wielkim zakładom pracy, to nasza przestrzeń jest przaśna. "(...) ogarnięcie miasta pachnie latami 90. i nieumiejętnym małpowaniem Zachodu. Próbą stworzenia go u siebie jak najszybciej, teraz i zaraz. Okna w szpic albo w łuk, spadziste dachy z blachodachówki, schodki i podejścia z łazienkowych płytek albo – czemu nie – z marmuru. Tak wygląda Bogatynia (...)" - możemy przeczytać we fragmencie tekstu poświęconemu naszemu miastu. Dalej Ziemowit Szczerek pisze, że bogatynianie niechętnie angażując się w życie swoich niemieckich czy czeskich sąsiadów.
Trójstyk granic opisano krótko, za pomocą opinii spotkanych prażan pijących piwo. "Zapytałem ich, gdzie jadą dalej. Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem: a gdzie tu można jechać dalej? Przecież to koniec świata".
