To za Nysą była głośna sprawa, śledzona przez media od kilku lat. Dwóch mieszkańców Sieniawki zostało skazanych na wyroki w zawieszeniu. Wiele pytań pozostała bez odpowiedzi - relacjonują regionalne media.

Wiadukt kolejowy przy ścieżce rowerowej obok Nysy Łużyckiej, fot. archiwum bogatynia.info.pl

Na rozprawie głównej w czwartek skazano dwóch Polaków z Sieniawki. Jak informuje Gazeta Saksońska młodszy z nich, 31-latek, został skazany za rozbój i uszkodzenie ciała na ścieżce rowerowej nad Nysą Łużycką w dniu 24 kwietnia 2014 roku, na jeden rok i sześć miesięcy. Drugi, 32-latek, został skazany na dwa lata więzienia za ten sam czyn i wykroczenie w Hartau, gdzie ukradł ciągnik z garażu. Obie kary zostały zawieszone na trzy lata. Sprawcom policzono sześciomiesięczny areszt tymczasowy po ekstradycji do Niemiec (o sprawie pisaliśmy m.in. w artykułach Złodzieje spowodowali wypadek, policja powiązała zdarzenia i Napadali na rowerzystów na ścieżce). 

Według relacji Gazety Saksońskiej pierwszy napad na nadnyskiej ścieżce rowerowej odbył się 24 kwietnia 2014. Wówczas okradziona została para emerytów. Jednym z dowodów, który wykorzystała państwowa policja kryminalna to DNA sprawcy na koszulce ofiary. Według gazety na sali sądowej jeden ze sprawców oskarżył drugiego o współudział. Do drugiego ataku na ścieżce rowerowej obok Nysy Łużyckiej doszło w dniu 4 czerwca 2014 roku. Wówczas okradziony został dyrektor żytawskiej spółki komunalnej. W tej sprawie - jak relacjonuje Gazeta - sąd opierał się na zeznaniach od ludzi z polskiego środowiska karnego.

 

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.