Sprawa wydarzyła się 4 lata temu, ale jest na tyle aktualna, że dwie panie bez krępacji rozmawiały o tym na głos w miejscu publicznym. W dodatku nie widziały w tym nic niestosownego...

Rozmowę poniżej odtwarzamy z pamięci, ale przekaz jest na tyle niepokojący, że warto zastanowić się nad jego treścią. Poraża nie tle sam fakt kupowania głosów, co podejście do tego procederu. Biorąc pod uwagę zdarzenia w Bogatyni sprzed czterech lat można przypuszczać, że nie raz usłyszymy podobne relacje, a może nawet propozycje. 

Pod koniec ubiegłego tygodnia w jednym z budynków publicznych na głos rozmawiały dwie panie, na oko około 60-letnie.

- Kiedy moi chłopcy schodzili po schodach, zaczepił ich na klatce i spytał czy idą głosować. Nie mieli zamiera, a on wtedy powiedział, że da im po 50 złotych jak zagłosują na niego. Nie chciał żadnego potwierdzenia, mówił, że im ufa - opowiadała starsza z pań. 

- I poszli? - spytała druga - Że też mi nic takiego się nie przydarza! - dodała. 

- Poszli i zagłosowali, ale wiesz to taki bardzo grzeczny chłopak. Zawsze się kłania na klatce i drzwi przytrzyma. I został radnym. Teraz też startuje...

Przypomnijmy, że temat kupowania głosów wyborczych występuje w Bogatyni, nader często. Jednocześnie przyznać trzeba, że choć kupczenie głosami zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat 5, to bardzo trudno jest to wyegzekwować. W 2010 roku w trakcie  wyborów samorządowych zatrzymano mężczyzny, którzy dopuścili się korupcji wyborczej. Mimo podejrzeń prokuratura nie stwierdziła udziału radnych w tym procederze (całą sprawę opisywaliśmy w artykule Nie stwierdzono udziału radnej w korupcji wyborczej). W trakcie wyborów samorządowych w 2010 roku na terenie Bogatyni policjanci interweniowali 40 razy w związku ze zgłoszeniami dotyczącymi przebiegu wyborów samorządowych. Funkcjonariusze zatrzymali wówczas dwóch mieszkańców Działoszyna w wieku 25 i 26 lat podejrzanych o proponowanie korzyści majątkowych w zamian za głosowanie w określony sposób. Obaj trafili do policyjnego aresztu. 

Znacznie gorzej było 4 lata temu. Jeden z komitetów wycofał się w ramach protestu przeciwko kupowaniu głosów wyborczych (site: Wycofali się w proteście przeciwko kupowaniu głosów). W sprawie korupcji w Bogatyni zabrał głos ówczesny minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna, który sugerował możliwość powtórzenia wyborów w naszym mieście (vide Minister o bogatyńskim łapownictwie wyborczym). Telewizja Kablowa upubliczniła nagranie, na którym - jak sugerowano - doszło do korupcji z udziałem jednego z radnych (vide Jak w Bogatyni kupuje się głosy wyborcze (nagranie)). Apel w tej sprawie wygłosił urzędujący burmistrz (vide Apel burmistrza w sprawie korupcji wyborczej). O kupowaniu głosów w Bogatyni w 2014 roku informowały niemal wszystkie media ogólnopolskie (vide PRW: Są winni kupowania głosów w Bogatyni). 8 z 10 osób zatrzymanych w sprawie kupowania głosów w czasie wyborów samorządowych w Bogatyni przyznało się do winy. Według informacji przekazanych w 2014 roku naszej redakcji przez prokuraturę łącznie zarzuty łapownictwa wyborczego miało  usłyszeć około 20 osób w tym kandydaci do Rady Miasta i Rady Powiatu, którzy przekazali pośrednikom środki finansowe na ten cel. Płacono od 50 do 200 zł. Według naszych informacji pojawiały się kwoty łapówek wyborczych sięgających nawet 300 zł. Oferowano również karpia za głos.

Ostatecznie zgłoszono protest wyborczy do sądu, a właściwie dwa protesty dotyczące wyborów samorządowych w Bogatyni połączone do jednego rozpoznania. Oba zostały oddalone. Według sądu nie było podstaw, aby uznać, że przypadki nieprawidłowości miały znaczenie dla wyniku wyborów (vide W sądzie jest już pierwszy protest wyborczy). 

Na temat korupcji wyborczej w 2014 roku pisaliśmy:

Na ten temat pisaliśmy:

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.