Dostaliśmy zdjęcia ofiary napadu przy „Zalewie”. Sprawa domniemanego gwałtu znalazła się w prokuraturze. Sprawcy może grozić nawet 8 lat więzienia
Otrzymaliśmy od poszkodowanej zdjęcia zadrapań i siniaków, które mają uwiarygodnić jej historię. Jak napisała ofiara do naszej redakcji wiele osób w ogóle nie wierzy, że domniemany sprawca mógł to uczynić. Dyskusja na naszym forum pod artykułem opisującym sprawę (vide Napadł na kobietę na "Zalewie" (aktualizacja)) w większości wyraża oburzenie. Zdarzają się faktycznie głosy powątpiewania. Przypomnijmy: dwa tygodnie temu jadąca na rowerze kobietę napadnięto. Oprawcę spłoszył przejeżdżający taksówkarz, a chwilę później nadjechała policja.
Poszkodowana w ostrych słowach komentuje wydarzenie i powstałe wokół niego kontrowersje: „Do ludzi, którzy myślą że ten »zamulony łepek« nie mógłby na kogoś napaść i dla tej osoby, która twierdzi że bandyta, który na mnie napadł został niesłusznie zaszufladkowany oraz do ojców, mężów, chłopaków, synów, braci: następnym razem może to być Wasza córka, żona, dziewczyna, mama czy siostra. Napadł w marcu na kobietę, w lipcu napadł na mnie. Która kobieta będzie następna, bo na pewno będzie. Kwestia czasu. Nie pozwólcie na to!”.
Prokuratura prowadzi czynności w tej sprawie. Jak poinformował nas prokurator nadzorujący Paweł Podhajski - prowadzone jest postępowanie w sprawie (o czyn z artykułu 13 paragraf 1 Kodeksu Karnego w związku z art. 197 par. 2 KK).
Wymienione paragrafy stanowią, że mogło dojść do przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajowości, a właściwie do jego zamiaru. Pierwszy z przytoczonych przepisów określa, że odpowiada za usiłowanie, kto w zamiarze popełnienia czynu zabronionego swoim zachowaniem bezpośrednio zmierza do jego dokonania, które jednak nie następuje.
Drugi z przepisów definiuje karę. Jeżeli sprawca, przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem, doprowadza inną osobę do poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Zdjęcie przysłane do nas przez ofiarę, fot. archiwum prywatne