W ostatnich latach wiele gmin próbuje najróżniejszych sposobów, aby się wypromować. Nie każda ma w ręku takie atuty, jak Bogatynia, ale wiele z nich radzi sobie z promocją zdecydowanie lepiej
Mogłoby się wydawać, że potencjalne możliwości naszej gminy są poza sporem, albowiem podpowiadają je geografia, historia oraz zdrowy rozsądek. Po pierwsze więc – geografia. Unikalne położenie gminy Bogatynia w kraju bije wręcz po oczach, gdyż predestynuje ją do roli naturalnego ośrodka regionu, którego zasięg wyznaczają Zgorzelec, Goerlitz i Zittau oraz Hradek, Liberec i Frydlant.
Oczywiście, istnieją pewne formy współpracy na szczeblu władz lokalnych, podejmowane są różne działania na w ramach Małego Trójkąta czy też współpraca na poziomie stowarzyszeń i szkół. Niemniej prawdziwe więzi, prawdziwe zrozumienie i aprobata wobec sąsiada rodzi się głównie w zwykłych, codziennych kontaktach. Wciąż jednak brak zrozumienia, jak ważna dla Bogatyni byłaby sieć rowerowych ścieżek, chociażby z tego powodu, iż mogłaby zachęcić do korzystania z tranzytowych tras między Czechami a Niemcami.
Naturalnie, to tylko jeden z powodów, gdyż ułatwienia komunikacyjne służyłyby głównie mieszkańcom naszej gminy. Co jednak szkodziłoby przekonać naszych sąsiadów do odwiedzenia Bogatyni? Wygodne trasy rowerowe większą odegrałyby rolę, niż materiały promocyjne, gdyż do wizyty w Polsce prędzej namówi znajomy niż najlepszy folder. A w ślad za tym można by myśleć o tworzeniu - niechby i skromnej na początek – infrastruktury turystycznej. I tak dochodzimy do kwestii drugiej, czyli historii.
W spadku po dawnych, niemieckich gospodarzach tej ziemi otrzymaliśmy całkiem sporo – niebrzydkie, czasem urzekające, domy z przełomu XIX i XX wieku oraz ciekawą architekturę poprzemysłową, która staje się coraz modniejsza i coraz częściej bywa adaptowana czy to na mieszkania, czy na handlowe galerie. No i skarb dla niektórych kontrowersyjny, czyli domy przysłupowo – zrębowe oraz ryglowe, niektóre z XVIII wieku.
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że Bogatynia już jest nieźle znana jako miejsce, gdzie istnieje oryginalna łużycka architektura. To jest nasza oryginalna marka, tym większe bywa więc rozczarowanie przyjeżdżających tutaj gości, że tak bardzo te domy są zaniedbane. Można przecież o unikatowej, bogatyńskiej architekturze przeczytać zarówno w Internecie, jak też w turystycznych informatorach. Zatem nie powinno być pytaniem, czy ratować domy przysłupowe, lecz w jaki sposób je ratować. Najlepiej – tworząc szlak domów przysłupowo - zrębowych wzdłuż historycznej osi miejscowości.
Dodam, że przecież nie chodzi tylko o turystów - chodzi także o jakość naszego otoczenia. Miejscowości, które są pozbawione swego historycznego centrum, tracą w pewnym sensie duszę. Wystarczy sobie wyobrazić, czym byłby Wrocław bez rynku albo Gdańsk bez Długiego Targu. Takim miastem, pozbawionym duszy, jest Kaliningrad, który chyba już nigdy nie odzyska urody Koenigsberga (a jak kto woli – Królewca).
Naturalnie, nie możemy się porównywać ze wspomnianymi miastami, ale powinniśmy zrobić wszystko, aby ocalić jak najwięcej zabytków, zachowując urokliwe elewacje, a jednocześnie modernizując wnętrza domów i w miarę możliwości zmieniając ich funkcje. Nie pozostało ich zbyt dużo, a przecież bez nich Bogatynia stanie się miejscowością, jakich wiele i wówczas żadna promocja nam już nie pomoże. Trzeba o tym rozmawiać bez zbędnych uprzedzeń, zanim już nie będzie o czym.
Wspomniałem jeszcze o trzeciej kwestii, o zdrowym rozsądku. Cóż, ten wskazuje, że nasza gmina jest z racji położenia wizytówką Polski, dlatego z setek tysięcy złotych przeznaczonych na promocję powinniśmy część wydać na posprzątanie Miedzianki. Promocja oznacza ruch do przodu – lecz śmieci w rzece cofają nas do średniowiecza.
Jerzy Wojciechowski