{jcomments on}Mistrzowie Polski pokonali na własnym parkiecie legendarny Lietuvos Rytas Wilno 104:93. PGE Turów w trzeciej kwarcie zagrał koncertowo i zapewnił sobie awans do kolejnej rundy Pucharu Europy
fot. archiwum Remigiusz Naruszewicz
- Nie jest tradycją, żeby zespół z Polski grał w tej fazie Pucharu Europy. My awansowaliśmy dalej, więc sprawdźmy teraz jak smakuje gra w kolejnej rundzie - mówił po spotkaniu szczęśliwy trener PGE Turowa Miodrag Rajković.
O zwycięstwie PGE Turowa zadecydowała końcówka pierwszej połowy i niewiarygodna trzecia kwarta. W ostatniej minucie zgorzelczanie zbudowali sobie 6 punktów przewagi, ale to co stało się później było koncertem. Mistrz Polski zrobił coś, co nie zdarza się zbyt często. Legendarnemu Lietuvosowi Rytas Wilno, uznanej marce koszykarskiej w Europie, rzucił 20 punktów, a w tym czasie stracił zaledwie 1. - Straciliśmy ten jeden punkt, bo moi zawodnicy mnie nie słuchają i nie faulowali jak im kazałem - żartował Miodrag Rajković.
Potężne uderzenie Mistrzów Polski nastąpiło, kiedy pod koszem zaczął dominować Damian Kulig. Środkowy najpierw rzucił dwa punkty z faulem, następnie potrojony podał do Michała Chylińskiego, a ten rzutem z dystansu umieścił piłkę w koszu. Kolejna trójkę dorzucił Kulig i nagle zgorzelczanie mieli 14 punktów przewagi. Przeciwnika dobijali także Vlad-Sorin Moldoveanu, Tony Taylor i Mardy Collins. Maszyna PGE Turowa działała tak perfekcyjnie, że w pewnym momencie gospodarze prowadzili różnicą nawet 27 punktów. Wysoka przewaga stopniała w czwartej kwarcie, kiedy to litewski zespół zaczął bronić agresywniej i wpadały mu trójka za trójką.
- Nasza gra opiera się na rzucie za trzy. Ten wpadał tylko w czwartej kwarcie - mówił po spotkaniu Adas Juskevicius.
- Końcówka tego spotkania to jest dla nas nauczka i daje nam do myślenia. Tym razem nie ponieśliśmy smutnych konsekwencji, ale musimy na to uważać w kolejnych spotkaniach, kiedy będziemy grali z jeszcze lepszymi drużynami w Pucharze Europy - mówił po spotkaniu kapitan PGE Turowa Filip Dylewicz.
Kolejne bardzo dobre spotkanie rozegrał Mardy Collins, który rzucił 21 punktów, miał 7 zbiórek, 6 asyst i 4 przechwyty. Tym razem jednak gwiazdą meczu był wspomniany już Kulig, który zdobył 27 punktów, nie trafił tylko jednego rzutu za dwa, miał 8 zbiórek, 3 asysty i 4 przechwyty.
- To był jeden z naszych lepszych meczów, ale mamy jeszcze zapas. Cieszę się ze swojego osiągnięcia indywidualnego, ale zawsze to podkreślałem i będę podkreślał, że koszykówka to gra zespołowa i cieszę się przede wszystkim z sukcesu drużyny - mówił jak zwykle skromny Kulig.
Zgorzelczanie zwycięstwem nad Lietuvos Rytas Wilno zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie L fazy Last32 i co ważniejsze awans do kolejnej rundy Pucharu Europy. Przed PGE Turowem jeszcze jedno spotkanie grupowe. W ostatnim meczu zmierzą się na wyjeździe z Baloncesto Sewilla.
PGE Turów Zgorzelec - Lietuvos Rytas Wilno 104:93 (25:25, 24:18, 31:15, 24:35)
PGE Turów: Collins 21 (2), Kulig 27 (4), Chyliński 13 (2), Karolak 0, Dylewicz 6 (1), Moldoveanu 13 (3), Czyż 2, Taylor 13 (1), Zigeranović 0
Lietuvos Rytas: Leslie 8, Jasaitis 0, Juskevicius 9 (1), Baron 0, Valeika 1, Lavrinovic 6, Gecevicius 22 (6), Orelik 3, Janavicius 9, Kavaliauskas 12, Moser 8
Źródło: mat. pras.