Sąd rejonowy w Görlitz ustalił, że Polak z sąsiadującego z Żytawą Porajowa ukradł samochody w Budziszynie, Oderwitz, Żytawie, Jonsdorfie i Kirschau.

Zdjęcie przykładowe, fot. archiwum 

Na początku procesu wydawało się, że trudno będzie udowodnić, że Kamil K. rzeczywiście był członkiem gangu, który w sposób profesjonalny kradł w Niemczech wysokiej klasy samochody. W sześciu przypadkach – w Bautzen, Oderwitz, Zittau, Jonsdorf i Kirschau – podobno przebywał tam mężczyzna z polskiej miejscowości Porajów, sąsiadującej z Żytawą. Z wyroku Sądu Okręgowego w Görlitz wynika, że był on obecny w pięciu z sześciu spraw, zwykle jako kierowca pilot pojazdu rozpoznawczego, który jechał przed skradzionym samochodem. Wyrok: trzy lata i dziewięć miesięcy więzienia za kwalifikowaną kradzież gangsterską.

„Naprawdę nie było łatwo udowodnić, że oskarżony brał udział w przestępstwie. Przecież nigdy nie odnaleziono go na miejscu zbrodni i nie było po nim żadnych śladów” – mówi przewodniczący składu Uwe Böcker. Policja przeprowadziła jednak bardzo szczegółowe śledztwo i włożyła w to ogromny wysiłek.

Z danych połączeń telefonów komórkowych jasno wynikało, że w pięciu przypadkach telefon komórkowy oskarżonego znajdował się w pobliżu miejsca przestępstwa, a następnie w drodze do Polski. Policja od miesięcy monitorowała także telefony członków gangu. „Otrzymaliśmy akta śledztwa dopiero od strony 8300. To była prawdziwa syzyfowa robota policji” – wyjaśnia Böcker. WYstarczyło to, aby udowodnić przestępstwo w pięciu przypadkach. Był też kluczowy świadek, członek gangu, który zeznawał jako świadek przeciwko pozostałym osobom w zamian za korzyści w postaci wyroku. W Görlitz opisał, że Kamil K. stchórzył już na pierwszym wyjeździe, ale później się przyłączył.

Skrupulatna praca policji oraz zeznania kluczowego świadka sprawiły, że sąd nie miał wątpliwości co do udziału oskarżonego w pięciu kradzieżach, mimo że Kamil K. przez cały proces nie odezwał się ani słowem.

Za poważną kradzież gangsterską grozi kara od jednego do dziesięciu lat. Wydając wyrok, sąd wziął pod uwagę, że Kamil K. nie był organizatorem, a raczej małą płotką w gangu. Kamil K. nie miał wcześniej żadnych stosownych wyroków skazujących, dlatego sąd zadecydował o złagodzeniu wyroku w kierunku niższej trzeciej części. Prokuratura domagała się kary pięciu lat więzienia, a obrońca Ulf Israel również nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego, wskazując jedynie na jego zależność od brata, który również był członkiem gangu. Domagał się kary dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Źródło: Gazeta Saksońska/ www.saechsische.de

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.