Grafika na podstawie mikolajczyk.org.pl

Był 22. nieformalnym radnym. Swoje spostrzeżenia opisywał na bardzo kontrowersyjnym blogu, który elektryzował bogatyński establishment. Strona została zamknięta pozostawiając pytanie: dlaczego?

Bogatynia.info.pl: Wielu bogatynian domaga się odpowiedzi na tajemnicze pytanie: dlaczego zamknął pan swój blog?

Maciej Mikołajczyk: Postanowiłem zrobić sobie przerwę od polityki i spraw, którymi dość intensywnie żyłem w ciągu ostatnich dwóch lat. Okazuje się, że teraz mam czas na wiele rzeczy, które leżały z boku i czekały aż się za nie wezmę. Ten rodzaj spędzania wolnego czasu wydaje mi się z perspektywy czasu bardziej efektywny od pisania blogu, choć nie ukrywam, że jego tworzenie dawało mi wielką satysfakcję.

Czy związane jest to jedynie z wyborami samorządowymi i nieuzyskaniem przez pana mandatu?

Wybory samorządowe to było dość kluczowe wydarzenie w moim życiu, które zmusiło mnie do przemyśleń. Jeśli przyjąć, że blog był jedynie pewnym etapem na ścieżce do realnego wpływania na kształt życia w naszym mieście, to takim naturalnym jego rozwinięciem powinna być weryfikacja moich poglądów na etapie wyborów samorządowych. Ta, niestety, okazała się porażką, choć do sukcesu zabrakło niewiele. Powstała zatem pewna dość przykra rozbieżność pomiędzy tym, co dzięki pracy chciałem osiągnąć, a tym, co przyniosła rzeczywistość. Z mojego punktu widzenia albo metody były złe, albo moje poglądy tak niszowe, albo po prostu zabrakło szczęścia. W każdym razie rola dwudziestego drugiego radnego przestała mnie obecnie bawić, choć powiem szczerze, że pisząc blog miałem świadomość, że chwilami dysponuję większym przełożeniem na wydarzenia w naszym mieście niż niejeden radny. Może właśnie tego bardziej oczekiwali ode mnie czytelnicy: kontynuacji i satysfakcji z różnego rodzaju newsów niż pracy w charakterze radnego. Doszło więc być może do pewnego dysonansu związanego z celami, jakie sobie nawzajem (ja i czytelnicy) stawialiśmy.

Jak ogólnie ocenia pan ostatnie wybory samorządowe?

Niezaprzeczalny fakt, z którym się nie dyskutuje to ten, iż mieszkańcy opowiedzieli się za dotychczasową władzą. Myślę, że głównie dlatego, iż zależało im na kontynuowaniu pewnej strategii, która według większości wyborców ma szansę powodzenia. Chodzi tu przede wszystkim o klęskę powodzi i wizję przyszłości Bogatyni prezentowaną dość plastycznie w programie wyborczym burmistrza. Co z tego faktycznie uda się zrealizować, czas pokaże. Teraz jest pora na okrzepnięcie, zarówno rady, jak i władzy wykonawczej.

Pewnym niepokojącym sygnałem, który dotarł do mnie w czasie prowadzonej przeze mnie kampanii wyborczej jest starzenie się naszego społeczeństwa. Coraz mniej młodych ludzi wiąże swoją przyszłość z naszym miastem, przeważająca ilość studentów nigdy do Bogatyni nie wróci. Będziemy zatem skazani na dotychczasowy potencjał intelektualny i proste zabiegi, które o wiele łatwiej docierają do starszego niż młodszego pokolenia. Generalnie chodzi o to, iż z upływem czasu nasze wymagania w stosunku do sfery społecznej raczej maleją, większość z nich transformujemy na nasze dzieci, tam lokując nadzieje. Im jesteśmy starsi, tym częściej godzimy się na to, co nam dają. Wszak bunt jest cechą młodości. I być może dlatego tak łatwo pogodziliśmy się z kupowaniem głosów. Co gorsza, za cztery lata pogodzimy się tym bardziej.

Przez wiele miesięcy, a nawet lat „Moje miasto moim zdaniem” było jedynym serwisem publicystycznym, który stał w opozycji do urzędującej władzy samorządowej. Czy obecnie nie brakuje panu możliwości krytyki i oceny?

Gdyby mi brakowało, kontynuowałbym pisanie blogu.

Jaka jest bogatyńska polityka i bogatyński samorząd?

Rozumiem, że to pytanie odnosi się do teraźniejszości. Łatwo na nie odpowiedzieć. Na bilboardach rozwieszonych w mieście możemy przeczytać, że władza przystępuję do odbudowy Bogatyni i nasze miasto będzie piękniejsza niż kiedykolwiek. Tymczasem z mojego punktu, na przykład jako kierowcy, wolałbym mieć coś tu i teraz, niż obietnicę szklanych domów. Tak się złożyło, że w czasie przerwy świątecznej jechałem przez Czechy w dalsze zakątki naszego kraju. Ku mojemu zdumieniu, tuż za przejściem granicznym z Kunraticami wjechałem na czarną, bardzo dobrze utrzymaną, drogę. Czarny kolor asfaltu odkryłem także we Frydlancie, a potem na drodze aż do Novego Mesta. Okazuje się, że nawet w czasie opadów śniegu można utrzymać drogi w bardzo dobrym stanie. W Bogatyni wygląda to fatalnie, jakby śnieg padał u nas bez przerwy, a do tego chmura z opadami zatrzymała się na granicy z Czechami. Ulice na głównych skrzyżowaniach są oblodzone, a niektóre wciąż pokrywa gruba warstwa śniegu (na przykład w Zatoniu) i to mimo, że od ostatnich opadów minął tydzień. Tymczasem mamy nowego dyrektora technicznego w GPO. Rozumiem, że dlatego, iż istnieją zobowiązania partyjne. Nie rozumiem jednak dlaczego polityka ma wpływać na wypełnianie obowiązków przez samorząd. Skoro poprzedni dyrektor techniczny nie dawał sobie rady (i został odwołany), teraz powinniśmy mieć czarne ulice. Niestety, w naszym mieście przybyło nowych bilboardów zamiast dobrze utrzymanych dróg.

Jak okiem blogera – publicysty będzie wyglądał Bogatynia za 4 lata, po rozpoczętej właśnie kadencji samorządowej?

Wszystko zależy od środków, którymi w ciągu tych czterech lat będzie dysponowała gmina. Nie można zapominać o obietnicach burmistrza, którego plany inwestycyjne ogłoszone w programie wyborczym są ambitne. Dzisiaj wszystko sprzyja obecnej władzy, także i większość w radzie, dzięki czemu nie będzie winnych, którzy przekreślą nawet najbardziej wygórowane plany. Problem w tym, że gdyby zliczyć obietnice wyborcze, rada musiałaby dysponować budżetem kilkakrotnie wyższym niż obecne wpływy, na co się nie zanosi. Będziemy zatem świadkami tej samej polityki, która zwyciężyła po raz drugi, a więc przede wszystkim niewspółmiernych do efektów zabiegów pijarowych, które jak kropla w skale będą sączyć się do świadomości wyborców. Zważywszy na fakt, że jesteśmy społeczeństwem u schyłku, większą wagę będziemy przywiązywać do wyglądu naszych elewacji i ogródków niż do tego, w jakim stanie znajduje się miasto. Możemy się pogodzić z tym, że po ulicach jeździ się fatalnie i z tym, że w czasie wyborów samorządowych kupuje się głosy, ale przekrzywiona doniczka na naszym balkonie to powód to prawdziwej frustracji. Będziemy zatem inwestować w domy i żywopłoty, sferę publiczną oddając w ręce losu. Być może będzie nawet odnowiony zalew, ale jeśli nie, nie będziemy mieli żalu do burmistrza, pojedziemy do Czech lub Niemiec. Zatem w tym kontekście Bogatynia za cztery lata będzie wyglądała tak, jak każdy na nią osobiście zasłuży i zapracuje. Dla jednych przyszłość naszego miasta to lepszy samochód, dla innych spokojna emerytura. Społeczeństwo u schyłku nie oczekuje fajerwerków, jest raczej pogodzone z tym, co do tej pory los był łaskaw zesłać. Możemy być zatem świadkami rosnącej w siłę prywatnej gospodarności lecz jednocześnie bylejakiej sfery publicznej, na którą władza będzie odpowiadać jakotakimi zabiegami pijarowymi. Obawiam się, że w czasie obecnej kadencji osiągniemy jako społeczeństwo mniej niż w poprzedniej. I nie będziemy o to mieli żalu do nikogo.

Czy jest jeszcze szansa, że pański blog wznowi swoją działalność?

Oczywiście że tak. Lub nie.

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.