Inicjatywę stworzenia ścieżki rowerowej, która brałaby swój początek na czeskim Guślarzu i od Jasnej Góry biegła przez gminę, należy uznać za ciekawy projekt. Po pierwsze jednak trzeba zapytać, czy nie spotka go los wcześniejszych projektów? Po drugie - o jakie właściwie ścieżki nam chodzi?
Temat ścieżek rowerowych powraca jak bumerang od wielu kadencji rady gminy i miasta. Jak dotąd, burmistrzowie Bogatyni wykazywali niewielkie zrozumienie wobec budowy ścieżek. Trudno to zrozumieć, gdyż nasza gmina jest wręcz predestynowana do tego, aby stać się węzłem, który mógłby połączyć ścieżki istniejące bądź projektowane w Niemczech i Czechach.
Dyskusje na sesjach rady nie pozostały całkiem bez echa. Jeszcze za poprzedniego burmistrza wprowadzono do budżetu i zrealizowano ścieżkę od ul. Daszyńskiego w stronę przejścia granicznego Bogatynia – Kunratice (lecz do samego przejścia, niestety, nie dotarła), oraz ścieżkę Porajów – Hradek. Dwa kilometry ścieżki powstały także za obecnego burmistrza przy Alei Solidarności.
Utworzonym odcinkom daleko do spójnej sieci i do oczekiwań. Przypomnieć trzeba, że jeszcze w 2009 roku powstała koncepcja budowy ścieżek rowerowych, obejmująca całą gminę. Koncepcję stworzono z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Ziemi Bogatyńskiej oraz grupy radnych. Jednak od tamtej pory w budżetach gminy nie przewidziano żadnych kwot na ten cel. Burmistrz Matelski, indagowany parę miesięcy temu w tej sprawie, oznajmił, że przed rokiem 2014 nie przewiduje się budowy ścieżek rowerowych.
Temat ścieżek na razie powrócił w dyskusji publicznej pod hasłem „Tak dla singletrack”. Tego typu ścieżki, tworzone w Czechach, a nawet gdzieniegdzie w Polsce, to terenowe trasy, na których obowiązuje ruch jednokierunkowy. 21 kwietnia na Guślarzu pod taką inicjatywą podpisali się starostowie Hradka i Chrastawy oraz wiceburmistrz Stachyra. Z informacji o spotkaniu nie wynika jednak, czy taki charakter ma mieć trasa, o której myślą Czesi. Takie trasy mają sens zwłaszcza wtedy, gdy tworzą górską pętlę, która pozwala wrócić do punktu wyjścia. Jak koło Novego Mesta (więcej na ten temat mozna przeczytać na stronie interenetowej Singltrek pod Smrkem - red.).
Tak czy owak, według dostępnych informacji, Czesi planują ścieżkę od Hradka poprzez Chrastawę w kierunku na Lazne Libverda, a więc udział strony polskiej nie jest im bezwzględnie potrzebny. Wspólny projekt, który zakładałby odnogę od Guślarza przez Jasną Górę, Markocice i dalej na północ w kierunku Visnovej, z pewnością miałby jako inicjatywa międzynarodowa większe szanse na pozyskanie środków zewnętrznych. Ale czy w przypadku trasy przez naszą gminę miałaby sens ścieżka typu „singletrack”? Kwestia dyskusyjna, trzeba więc liczyć na to, że strona polska jest dobrze do udziału w projekcie przygotowana.
Warto by było odkurzyć istniejącą koncepcję, aby nie wyważać otwartych drzwi, nawet jeśli nie wszystkie założenia są aktualne. Każda powstająca ścieżka winna bowiem być elementem przemyślanej, spójnej sieci, jaka kiedyś, być może, powstanie. Wielka szkoda, że nie uwzględnia się koncepcji budowy ścieżek rowerowych w trakcie odbudowy zniszczeń po powodzi. Niemniej wciąż jeszcze jest szansa na stworzenie ciągów pieszo – rowerowych w trakcie budowy Alei Żytawskiej czy odbudowy ulicy Nadbrzeżnej. Zgodnie z koncepcją, wiązałoby się to ze zmianą organizacji lub ograniczeniami ruchu.
Osobna sprawa to finansowanie ścieżek. Poważne potraktowanie tematu wymagałoby planu na lata, oszacowania kosztów i konsekwentnego przewidywania tych wydatków w uchwale budżetowej, a nie improwizacji. Inaczej będziemy mieć okazyjnie do czynienia z medialnym szumem w sprawie ścieżek rowerowych, po czym Czesi swoje ścieżki stworzą, a my znowu będziemy dyskutować. Jeśli jednak w efekcie szumu zostaną upiększone okolice Guślarza, to i tak będzie to jakiś sukces.
Jerzy Wojciechowski
Podobne artykuły: