Na co dzień mieszka w indiańskiej wiosce pod Opolem. Jak zaśnieżą się czubki tipi zjeżdża do Bogatyni. Po zetknięciu z rzeczywistości szybko chce wracać na Wielką Równinę

Jarosław "Cziro" Gwiazda, fot. Wojciech Marszał

- Otóż każdy może zostać Indianinem, a raczej Indianistą. Nawet nie musi mieć stroju wystarczy trochę wiedzy na ten temat i postępowanie według indiańskich reguł – opowiada nam Cziro, a właściwie Jarosław Gwiazda - bogatyński Indianin. Cziro to Indianin Lakota z grupy Siuksów. Na co dzień mieszka pod Opolem w indiańskiej wiosce Hocioka. Kiedy zaśnieżą się czubki tipi (rodzaj namiotu Indian Ameryki Północnej) przyjeżdża do Bogatyni. Życie w cywilizacji nie jest łatwe dla „czerwonoskórego”, czego przykładem może być niedawana historia, która przydarzyła się naszemu rozmówcy.

- Zacznę od końca: nie jest łatwo przeżyć w Bogatyni. Jestem tutaj sam, widzicie mnie na co dzień. Ostatnio miałem spięcie ze strażą miejską. Jest źle mówiąc delikatnie. U Indian nie wolno śmiecić. W Bogatyni mieszkam obok parku, gdzie śmieci jest masa. Zbieram je i własnym przykładem daje wzór, że można żyć jak Indianie. Szybko mnie zgasiła straż miejska. Dowalili mi 100 zł mandatu. Strażnik powiedział, że jak zbieram śmieci to znaczy, że są moje, a jak chcę się odwołać - to do sądu... Drugi stanął z pałą za mną i co ja mogłem powiedzieć... - opisuje nam Cziro codziennie przyzwyczajony do innego życia. Pytamy gdzie życie jest trudniejsze - w wiosce Hocioka czy w mieście takim jak Bogatynia?

- Oczywiście w wiosce życie nie jest łatwe ponieważ mieszkamy w tipi. Codziennie pali się w nim ognisko i większość dań przyrządza się samemu właśnie na ognisku. Oczywiście pożywienie kupujemy w sklepach chyba, że zrywamy zioła albo dziko żyjące rośliny jadalne. W Bogatyni jest trudniej ale pod względem psychicznym. Ten pośpiech i szał pieniądza. Tam czas się zatrzymał, nikomu się nie śpieszy. Indianie mawiają - wy macie zegarki, my mamy czas” - odpowiada nam Cziro.

Hocioka to wioska – przykład. Tu ważne są zasady, bo Indianie to ludzie żyjący w zgodzie z naturą. - Oczywiście, że zgodnie z naturą, innej możliwości nie ma – zapewnia Cziro - Najtrudniejsze jest pogodzić się z tym co się widzi w dzisiejszym świecie, co ludzie wyprawiają z ziemią, wodą i zwierzętami. Po to jest właśnie wioska żeby pokazywać na własnym przykładzie jak postępować żeby nie robić krzywdy innym, chodzi głównie o małe dzieci żeby w nich to zaszczepić, ale starsi też dają się szybko przekonać, że honor jest najważniejszy.

Cziro to nie tylko filozofia i prawdy moralne, to również wygląd zewnętrzny. Kontrowersyjny, rzucający się w oczy, prawdziwy. Czy trudno jest skompletować stój, wyposażenie i akcesoria?

- Oczywiście skompletowanie stroju nie jest łatwe ponieważ wszystko jest prawdziwe i bardzo drogie, niekiedy unikalne i musi być nabyte zgodnie z prawem. Bywa, że trwa to latami ale trzeba być cierpliwym. Ja na swoją kamienną fajkę czekam już 3 lata, może będzie w tym roku, ponieważ taki kamień występuje tylko w Ameryce i trudno go zdobyć – opisuje bogatyński Indianin. - Materiały nabywa się na ogół podczas Indiańskich zlotów, ale jak już wspominałem są bardzo drogie ponieważ są prawdziwe. Jeżeli już coś się ma to to można się wymienić z innymi – dodaje.

- Strój to tylko dodatek, jak wspominałem wcześniej niektórzy w ogóle nie mają strojów. Indianie i Indianiści nie mieszają się do polityki, która ich nie dotyczy. A co do wiary, to wszyscy Indianie są wierzący. Nie ma rozłamów religijnych, jest jeden Bóg i co ma za znaczenie jak się nazywa? U Indian jak świat istnieje nie było nawet jednej wojny religijnej, o religii prawie w ogóle się nie mówi to rzecz oczywista – tłumaczy nam Cziro.

Jak indiańskość odbierają bogatynianie? Czy jesteśmy tolerancyjni? - To jest najtrudniejszy temat – zamyśla się Cziro - otóż ludność Bogatyni jest bardzo tolerancyjna , począwszy od pracowników biurowych aż po zwykłych, brzydko mówiąc żuli. Wszyscy są raczej ciekawi i pozytywnie nastawieni. Jedyne co jest bardzo złe, to służby mundurowe. Ci się nie zmienili, a nawet są jeszcze gorsi. Zachowują się jak rasiści i jest coraz gorzej. Niedługo to chyba nie będę mógł wyjść na ulicę żeby nie zostać zaczepiony. Ale to za długo by opowiadać, mogę tylko powiedzieć że mógłbym napisać książkę co oni tu wyprawiają.

Czy wielu jest ludzi takich jak Cziro? - W Bogatyni jestem sam i w promieniu co najmniej 100 kilometrów nie znam nikogo, ale w Polsce jest nas bardzo dużo. Można to dopiero zobaczyć na zlotach. Na największym jakim byłem naliczyłem ponad 200 samych tipi, a zjeżdżają się tam ludzie różnych nacji. Fajnie jest jak się siedzi przy jednym ognisku np. z lekarzem, pilotem F-16 i bezdomnym. Wtedy wszyscy są naprawdę równi, nie tak jak tu. Jeden drugiego chętnie wysłucha i jeszcze chętniej pomoże i to jest naprawdę piękne.

Życie Indian w wiosce Hocioka:

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.