Od wieków strojne konne orszaki manifestują przywiązanie do wiary i narodowości. W minioną Niedzielę Wielkanocną, krzyżowcy znów przejechali przez łużyckie miasta
382 procesja konna we Wostrowcu, A.D. 2011 (fot. Izabela Lipin)
Tuż nad Nysą Łużycką we Wostrowcu [niem. Ostritz], spod staromiejskiego kościoła, okrążając urokliwy rynek, konny orszak kłusuje w kierunku najstarszego (zał. 1234 r.) żeńskiego klasztoru cysterskiego w Niemczech – Marienthal. Za nim podążają mieszkańcy i turyści, a po paradnym okrążeniu klasztornego dziedzińca powracają do rynku, by jeszcze raz pokazać swe przywiązanie do wiary i tradycji.
![]() |
Wytworni jeźdźcy, dostojne konie, piękna pogoda... (fot. Arkadiusz Lipin) |
A tradycja procesji konnej jest bardzo stara. Sięga czasów kiedy ludy Środkowej Europy stawały się chrześcijanami. Objeżdżanie osad po mszy rezurekcyjnej, by obwieścić światu nowinę, że Pan zmartwychwstał, w średniowieczu było powszechne. Później, w czasach nowożytnych, nabrało dodatkowego wymiaru – stało się manifestacją katolickości i przynależności do narodu. Na Morawach, w Czechach, na Śląsku i Łużycach, konne procesje pokazywały siłę Słowian w niemieckich państwach.
![]() |
Już od południa uliczkami Ostritz przemykały przystrojone konie (fot. Arkadiusz Lipin) |
Do XXI w. ten zwyczaj, obrosły piękną oprawą, dotrwał tylko na niemieckich Górnych Łużycach. W kraju, który nigdy nie miał własnego państwa, jutrowni jěcharjo są bardzo wyraźną manifestacją narodowości serbołużyckiej. Maleńki naród, opierający się tysiącletniej germanizacji wyraża w ten sposób swą odrębność, ale zarazem podkreśla przywiązanie do tradycji i katolickiej wiary.
![]() |
Procesja przejechawszy pod kościołem, ruszyła na rynek (fot. Arkadiusz Lipin) |
Najliczniejsze procesje odbywają się w okręgu Budziszyna (niem. Bautzen) – stolicy Górnych Łużyc, średniowiecznego Milska. Mieszka tam najwięcej Górnołużyczan, przeważnie katolików. Ich liczbę szacuje się na ok. 15 000.
Procesje złożone z 1300-1500 jeźdźców, objeżdżają okoliczne 9 parafii, przemierzając nawet kilkadziesiąt kilometrów. Na koń wsiadają tylko mężczyźni, elegancko odziani – jak na święto przystało – w surduty, białe rękawiczki, pod muszką i w cylindrach. Konie również są zdobione odświętnie: na ogłowiu miewają „złote” krzyże, poświęcone, zielone wianki, kotyliony i inne stroiki.
Na czele orszaku jadą chorążowie, za nimi jeźdźcy z Krzyżami Zmartwychwstania, dalej trębacze, księża, protestanccy pastorzy oraz pozostali. Jadą w parach, śpiewając radosne pieśni religijne i wykrzykując światu: Budź chwaleny Jězus Chryst! [Bądź pochwalony Jezusie Chrystusie!].
Wyruszają po porannej mszy, okrążając po trzykroć kościół parafialny, formując orszak jadą przez wsie i miasteczka.
![]() |
Jeden z jeźdźców brał udział w konnej procesji już po raz 50! (fot. Arkadiusz Lipin) |
Wielkanocni Křižerjo [pol. „Krzyżowcy”] w nadnyskiej części Górnych Łużyc nie są tak liczni jak w okolicach Budziszyna i Wojerecy [niem. Hoyerswerda]. Wostrowc liczy zaledwie 2765 wobydlerjow [obywateli], więc w procesji bierze udział zazwyczaj ok. 100 jeźdźców. I co najmniej pięć razy tyle gapiów. Na wostrowieckim rynku i pod kościołem gromadzą się setki wyposażonych w kamery widzów z Polski, Czech i Niemiec. Wszak to trój-pogranicze. Kiedy orszak przejedzie przez rynek i skieruje się w ulicę Juliusza Rollego, wszyscy ruszają za jeźdźcami i zmierzają do cysterek.
Jak donosi serwis „Zgorzelec.Info”, być może w niedalekiej przyszłości zostanie przywrócona przedwojenna trasa – orszak przekroczy Nysę i z Marienthalu przejdzie przez Krzewinę i Bratków. Od kilku już lat we wostrowskich procesjach uczestniczą Polacy ze zgorzeleckiego Klubu Jeździeckiego „Pogranicze”. Mieszkańcy Górnych Łużyc znów udowodniają, że kultura, tradycja i religia, nie zna granic...
Arkadiusz Lipin
Zobacz galerię zdjęć: