Kierowca zostawił zaparkowany na drodze samochód z kluczykami w stacyjce, to był błąd. Samochód odnaleziono z polską rejestracją zawinięty na przydrożnym słupie.
Piekarnia w Nowym Mieście, fot. liberecka policja
Kulisy głośnej kradzieży z udziałem bogatynianina przedstawiła czeska policja. W minioną środę o szóstej rano 26-letni mężczyzna w drodze do pracy zaparkował samochód Škoda Octavia GLX przed piekarnią przy ulicy Frýdlanckiej w Nowym Mieście pod Smrkem, aby kupić śniadanie. Myślał, że nic się nie stanie, gdy zostawi samochód na ulicy na kilka minut z włączonym silnikiem i kluczykiem w stacyjce. Widział ze sklepu auto, a poza nim nie było innych klientów.
Ale zanim zdążył powiedzieć sprzedawczyni o ciastku, do piekarni wpadła miejscowa kobieta i zawołała, że ktoś kradnie jego samochód. Próbując zatrzymać złodzieja, chciał otworzyć drzwi pasażera, ale odbił się od samochodu i upadł na drogę.
Na szczęście skradziony samochód był wyposażony w lokalizator GPS. Funkcjonariusze policji z oddziału powiatowego w Nowym Mieście pod Smrkem natychmiast skontaktowali się z polskimi policjantami po otrzymaniu zgłoszenia kradzieży i poprosili ich o współpracę przy poszukiwaniu pojazdu.
Dzięki szybkiej reakcji polskim kolegom udało się zabezpieczyć auto jeszcze tego samego dnia o godzinie 8.15. W tym czasie, dokładnie dwie godziny i piętnaście minut po kradzieży, czeska Octavia miała już polskie tablice rejestracyjna. Oryginalne "blachy" został znalezione przez policję w bagażniku skradzionego samochodu. Przed zatrzymaniem sprawca, który uciekł do Polski podczas pościgu z policjantami polskimi zderzył się z innym samochodem.
To 43-letni Polak z bogatym pochodzeniem kryminalnym. W sumie siedem razy stawał przed sądem, zarówno w sprawach dotyczących mienia, jak i przestępstw z użyciem przemocy, w tym rabunku. Zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za kradzież - informuje liberecka policja. Dalszy ciąg historii kradzieży opisywaliśmy w artykule Bogatynianin zatrzymany po pościgu.
