Na stronie internetowej ogólnoczeskiego dziennika iDnes opublikowano artykuł zatytułowany "Do Polski raz na dwa tygodnie. Niektórzy Czesi nie mogli obejść się bez zakupów za granicą". Autorzy przeprowadzili rozmowy ze swoimi rodakami, których spotkali na parkingu przed sklepem Lidl w Bogatyni.
Pusty parking przed bogatyńskim Lidlem tylko w niedziele, fot. bogatynia.info.pl
Zaoszczędzone pieniądze, tańsze towary, ale też problemy egzystencjalne. Te powody według iDnes skłaniają Czechów do robienia zakupów w Polsce, która jest bardziej przystępna cenowo. Większość z nich nie zajmuje się tym od dawna – zaczęli kilka miesięcy temu, kiedy sytuacja z rosnącymi cenami stała się nie do zniesienia. Zaoszczędzają tysiące koron na zakupach za granicą. Redakcja iDNES.cz przedstawia historie Czechów z parkingu Lidla w Bogatyni.
"Pełny kosz seniora Zdenka z Liberca"- tytułuje dziennik pierwszą z historii. „Jeździmy tu raz w miesiącu na zakupy z Liberca. Na domiar złego niedawno zepsuł nam się samochód. Na szczęście mamy młodego człowieka (wnuka – przyp. red.), który nas tu przywozi. Zaczęliśmy w okolicach Bożego Narodzenia” – opowiada senior Zdeněk, który w piątkowe popołudnie wybrał się z żoną na zakupy do supermarketu Lidl niedaleko granicy. Zdenek zaoszczędził w Polsce na zakupach około 1500 koron, wydał 295 zł. „Co miesiąc oszczędzamy połowę tego, co płacimy za jedzenie” – dodał Zdeněk.
W drugiej historii cała rodzina wybrała się na zakupy białym kombi. Pięcioosobowa załoga w białym kombi przyjechała też do Polski na zakupy. Mają tyle zakupów, że ledwo mieszczą się w bagażniku, który jest pełen spakowanych toreb. Są więc w bardzo dobrych nastrojach. „Przeważnie jesteśmy tu całą rodziną. Ja, siostra i jej chłopak, jego mama. I brat” – opisuje iDnes historię uśmiechniętego Jana. Rodzina przyjechała również z Liberca. Raz w miesiącu jadą do Polski. Jednak to dopiero drugi raz, kiedy robią zakupy w Bogatyni. Razem zaoszczędzili na zakupie nawet kilka tysięcy koron.
Trzecia historia zakupowa dotyczy rodziny z miejscowości Kamenické Šenov odległej o około pięćdziesiąt kilometrów od Bogatyni. Podróż zajmie im co najmniej godzinę tam i godzinę z powrotem. „Jesteśmy tu po raz pierwszy, ponieważ chcieliśmy spróbować. I dziwimy się, o ile tu jest taniej – przyznaje Honza dziennikowi iDnes. – Może dużo taniej wychodzą jogurty, nawet te duże – dodaje. Mają bagażnik pełen niepsującej się żywności, ale także warzyw i owoców. Zostawili w Lidlu 5 tysięcy koron.
Czwarty zapytany zakupowicz pochodzi z Raspenavy, niedaleko Frýdlantu. Do Bogatyni przyjeżdża mniej więcej raz na dwa tygodnie”. „Okazuje się, że jest to jedna trzecia tańsza” – ocenia reporterom. Kiedyś jeździł do Polski zatankować, ale to się już nie opłaca. „Diesel kosztuje w Libercu tyle samo, a nawet trochę mniej niż u nas” – opisuje. Tomáš jest jednym z nielicznych ankietowanych, którzy kupowali w Polsce, zanim ceny żywności w Czechach zaczęły gwałtownie rosnąć. Ocenia na około piętnaście lat, ponieważ całe życie mieszkał blisko granicy. „Zawsze było tu taniej niż w Czechach. A jakość jest porównywalna” – mówi.
Pieczywo, pączki, jogurty, wędliny, sery i słodycze. Tak wygląda koszyk wypełniony przez małżeństwo w podeszłym wieku, bohaterów piątej opowieści. Robią zakupy w Polsce mniej więcej raz na dwa tygodnie. „Przyjeżdżamy tu od około dwóch, trzech miesięcy, odkąd ceny żywności zaczęły tu rosnąć” – opisuje para. Według nich zaoszczędzili na zakupie około siedmiu lub ośmiuset. Małżonkowie bardzo lubią Polskę i uważają, że tutejsze towary są lepszej jakości. „Kiedy kupujesz salami, to naprawdę jest to salami” – zgadza się para cytowana przez iDnes.
Ostatnia pytana rodzina również kupuje w Polsce raz na dwa tygodnie. „W przyszłym tygodniu kupimy coś w Czechach, a potem pójdziemy na kolejne wielkie zakupy, takie jak to” – opisuje Petr. Za zakupy w Polsce płacą średnio od czterech do czterech i pół tysiąca koron. W Czechach zapłaciliby 6 tysięcy za to samo.
Cały artykuł w języku czeskim: Do Polska jednou za čtrnáct dnů. Bez nákupů v cizině by někteří Češi nevyšli.