Z Agnieszką Milewską, bogatyńską pisarką, rozmawialiśmy rok temu (video Zaplątana w pisanie). Za chwilę będzie miała premiera jej książki.
Fot. archiwum prywatne
bogatynia.info.pl: Rozmawialiśmy nieco ponad rok temu, wiemy już że 8.04 będzie miała premierę Twoja pierwsza książka „Zaplątana w morderstwo”. Powiedz jaki był ten rok dla Ciebie?
Aga: To był chyba najbardziej niesamowity rok w moim życiu. I nie mówię tylko o pisaniu i o walce o Zaplątaną, bo ona gdzieś się właśnie w poprzednim roku zaplątała. Od jakiegoś czasu staram się żyć pełną piersią, w zgodzie ze sobą. To są wycieczki, nowo poznani ludzie, nowe umiejętności i zwyczajne spędzanie czasu z kotem na kanapie lub książką na działce. Dzięki Zaplątanej i pisaniu otworzyło się przede mną kilka nowych fantastycznych znajomości, możliwości i atrakcji, w których mogłam wziąć udział. Tego wszystkiego nie poznałabym, gdyby nie pisanie i zmiana mojego charakteru na taki jakim naprawdę jest. To był niesamowity rok. A gdzieś w tle była walka o Zaplątaną oraz pisanie kolejnej książki.
B.I: Czego się spodziewasz po wydaniu książki? Jak zmieni się Twoje życie, jakie emocje Ci teraz towarzyszą? Zostało 6 dni!
Aga: Czego się spodziewam? Przede wszystkim tego, że nie będę już debiutantem wśród wydawców. To takie trochę przeklęte być nieznanym autorem, po którego mało kto sięga.
Spodziewam się kolejnych szalonych przygód i świetnych znajomości. Czy moje życie się zmieni? Być może będzie jeszcze bardziej ukierunkowane na pisanie, być może będzie trochę bardziej zajęte. Ale nie mam z tym problemu. Kuba Wojewódzki kiedyś powiedział, że nie chciał być popularny, tylko rozpoznawalny. Mam nadzieję, że moje książki (liczba mnoga, bo Zaplątaną traktuję jako początek), będą bardziej rozpoznawalne.
Co do emocji… Dzieje się nagle tak dużo, jest tyle różnych rzeczy do dopilnowania, załatwienia, tyle nowości w moim życiu w związku z premierą i też drobnych problemów, które muszę szybko na już rozwiązywać, że nie mam czasu się za bardzo zastanawiać. Z jednej strony czuję ulgę, że książka w końcu ujrzy światło dzienne, z drugiej boję się odbioru. Staram się o tym nie myśleć. Emocje są skrajne, ale skupiam się na tym, żeby iść do przodu przed siebie. Zaplątaną traktuję jako początek tej drogi.
B.I.: Jak zareagowali bogatynianie? Jaki masz odbiór po samej informacji o premierze? Czy bardzo obawiasz się recenzji po przeczytaniu książki?
Aga: Od dłuższego czasu wyrabiam sobie tzw. markę autorską. Stałam się osobą publiczną i dużo mówię o swoim pisaniu i swoich książkach. Większość bogatynian wiedziała, że piszę i że walczę i większość mnie gdzieś tam kojarzy. Kiedy ukazała się data premiery, posypały się gratulacje z każdej strony. Ogólnie mam wrażenie, że Bogatynia żyje Zaplątaną. Chyba nawet bardziej niż ja. To trochę przerażające i naprawdę niesamowite. Ja staram się wyciszyć te emocje. Po pierwsze, wiem że tak naprawdę przede mną długa droga, a po drugie żeby nie zwariować. Jestem zwykłą prostą dziewczyną i taką pozostaję.
Czy boję się recenzji? Oczywiście! Oddaję swoje dziecko pod ocenę i osąd. Ale wiem, że to świetna książka. Chociaż jest to debiut, który wybuchł z mojej głowy w trzy miesiące i wiem, że teraz piszę trochę inaczej, dojrzalej. Wiem do czego sama bym się doczepiła. Ale wiem, że się spodoba. Oczywiście znajdzie się również cała masa krytyków, którzy będą wprost mówić co jest źle i niedobrze, oraz takich którzy będą szeptać za plecami. Nie jest to nic niezwykłego. Książka jest dobra. Wiem to. Gdybym w to nie wierzyła, już dawno dałabym sobie spokój i z Zaplątaną i z pisaniem.
B.I.: W jaki sposób chciałabyś zachęcić czytelników by to właśnie po Twoją książkę sięgnęli? Do jakiego odbiorcy jest skierowana?
Aga: Książka została napisana z myślą o kobietach. Sama po trudnym, wyczerpującym fizycznie lub psychicznie dniu, lubię usiąść w wygodnym fotelu, włączyć cicho muzykę, zapalić pachnącą świeczkę, zrobić kubek herbaty lub nalać sobie lampkę wina, przykryć się kocykiem i zanurzyć w historii, którą ktoś kiedyś napisał. Odciąć od świata, od problemów, emocji, planów. Zamknąć w świecie, który mnie pochłonie do reszty.
Zaplątana została napisana z myślą o kobietach, ale sięgną po nią też mężczyźni. Jest to niezwykła historia zwykłej dziewczyny, która zostaje wplątana w różne niebezpieczne przygody. Która jest uparta, odważna, niepokorna (trochę jak ja, chociaż moja bohaterka nie jest mną). Która kocha swoje przyjaciółki, ma swoje zdanie na każdy temat, potrafi być delikatna i ostra kiedy trzeba. W książce są też męscy bohaterowie, których dwójkę osobiście uwielbiam. Jing i Jang stanowiący idealną całość pomimo dużych różnic. Książka jest lekka, zabawna, ciekawa, emocjonująca, wciągająca. Czyta się ją jednym tchem, a gdy się ją skończy pozostaje na ustach uśmiech. Przeczytałam ją z pięćdziesiąt razy przy okazji korekt i redakcji. I przeczytam kolejny raz z tymi samymi emocjami, kiedy dostanę papierowy egzemplarz. Nie dlatego, że jest moja. Dlatego, że jest świetna.
B.I: Na jakie wsparcie ze strony „świata literackiego” możesz liczyć? Czy to prawda, że o być albo nie być dla autora, decyduje tylko ilość sprzedanych egzemplarzy? Czy dobre recenzje też są ważne?
Aga: Dzięki pisaniu poznałam mnóstwo autorów i tych z górnej półki i tych debiutujących. Dostałam mnóstwo praktycznych rad, od ludzi którzy doskonale wiedzą co doradzić. Wymieniamy się doświadczeniem, pomysłami. Dzięki Michałowi Śmielakowi, napisałam swój genialny Martwy Temat, dzięki Adzie Jankiewicz, czuję się zaopiekowana przy walce o niego. Mam znajomości, które ciągną się od dwóch lat i mogę czasami popisać z innymi autorami o zwyczajnych rzeczach. Są też tacy, którzy mnie obserwują i kibicują. Bardzo cenię sobie te znajomości.
Niestety wchodzi tu brutalna prawda. Nie ilość przeczytanych egzemplarzy, a ilość sprzedanych jest najważniejsza dla autora. Wydawnictwa wydają książki po to, żeby na nich zarabiać. Autor dostaje zazwyczaj 2-4 zł od sprzedanej sztuki, więc nie ma mowy o bogactwie. Jednak im więcej się sprzeda, tym bardziej poczytny jest autor. W przypadku debiutu, gdzie autor jest nieznany i nikt nie wie, czy opłaca się z nim współpracować, ilość sprzedanych egzemplarzy jest kluczowa.
Recenzje oczywiście też bardzo pomagają, bo w przypadku tych dobrych, więcej ludzi sięgnie po książkę i ją kupi. Więcej osób dowie się o istnieniu autora. W przypadku złych – i mówię tu o konstruktywnej krytyce, nie o złośliwościach, bo takich też się niestety spodziewam –każdy sobie odpuści autora.
B.I.: Gdyby „Zaplątana” okazała się sukcesem kolejne części są gotowe, prawda?
Aga: Tak. Powstały 3 części Zaplątanej zanim przerzuciłam się na coś innego. Planuję ich w sumie 7, ale możliwości jest więcej. Jeśli Zaplątana nie okaże się sukcesem, wydam kolejne książki tak lub inaczej. Nigdy nie chciałam pisać do szuflady i uważam, że Zaplątanej należy się wyjście do ludzi. Jest za dobra, żeby o niej zapomnieć.
B.I: Gdzie będzie można Ciebie spotkać na spotkaniach autorskich? I czy cieszysz się na takie spotkania? Czy każdy pisarz musi „wychodzić” do czytelnika?
Aga: Ogólnie książka żyje mocnym życiem 3 miesiące. Potem zaczyna być zapomniana. Po premierze wykorzystuje się każdą okazję, żeby książkę promować.
Gdzie będzie można mnie spotkać? Tam gdzie zostanę zaproszona. Jeśli będę miała taką możliwość, bo nie wszystko jest zależne ode mnie. Na początek spotkanie autorskie w Domu Kultury (25.04 godz.17:00 Kopalnia Dźwięków). Prawdopodobnie w maju w bibliotece. Planuję wieczorek kryminalny w Hokerze, ale to na razie jest luźna propozycja. Są szkoły, są świetlice wiejskie, są inne miasteczka, biblioteki, które zapraszają świeżych autorów. Planuję wybrać się na takie spotkanie do Poznania. Dużo zależy od opinii i zainteresowania książką. Jeśli będę miała dla kogo, będę się pokazywać tu i tam.
Czy się cieszę? Wbrew pozorom jestem osobą nieśmiałą! Dużo mnie kosztuje bycie na widoku i przebywanie wśród obcych ludzi. Potrafię być gadatliwa, zabawna, odważna… Staram się nie myśleć o tych spotkaniach. Uwielbiam stać z tyłu i obserwować. Mam cichą nadzieję, że nie będzie trzeba mnie na nich reanimować Ale tak naprawdę, pierwsze koty za płoty. Z każdym następnym razem będzie łatwiej. Technika nie zastanawiać się, nie myśleć, nie przeżywać, iść na żywioł – działa.
Nikt nigdzie nie musi wychodzić. Jednak jeśli pisarz chce być rozpoznawalny, musi. Jest coś takiego jak tworzenie sobie marki osobistej. Wydawcy bardzo chętnie patrzą na pisarzy, którzy budują taką markę, rozpoznawalność i grono fanów. Pisarz dzisiaj musi być trochę aktorem, trochę celebrytą. Nie musi wychodzić do ludzi. Nakazu nie ma. Ale wtedy też ludzie nie sięgną po jego książki. Przecież piszemy dla ludzi, nie dla siebie! Nikomu też tak bardzo nie zależy na promowaniu książki jak autorowi. Wydawca ma autorów na pęczki. Jeśli autorowi nie zależy, nikt nie będzie za niego walczył.
B.I: Jakie są losy Twojej następnej napisanej książki? Czy sukces „Zaplątanej” i fakt niebycia już debiutantką znacznie ułatwi cały proces?
Aga: Kolejna książka, czyli wspomniany, niezwiązany z Zaplątaną ,,Martwy Temat”, od połowy stycznia krąży po wydawnictwach. Średni czas na odpowiedź to 3 miesiące, z czego zdecydowana większość nie odpowie, co znaczy: ,,Nie jesteśmy zainteresowani”. Kończy się pomału czas i zaczynam panikować, że się nie dostanę. Ale nie wykorzystałam jeszcze wszystkich możliwości i cały czas mam szansę.
Tak. Sukces Zaplątanej ułatwi wiele rzeczy. To początek, ale najważniejszy moment jeśli chodzi o moją drogę pisarza. Jeśli wydawca będzie wiedział, że książka się sprzedaje, że jest zainteresowanie, zainwestuje w pisarza w ciemno.
B.I: Twoja osoba to przykład niezwykłej determinacji, pracowitości i odwagi. Dlaczego warto walczyć o siebie? Jak trudne to jest i co za tym stoi?
Aga: Ja bym powiedziała, że jestem po prostu uparta. Jeśli na czymś Ci zależy, walczysz. Nie myślę o sobie w kategoriach odwagi ani pracowitości. Są dni kiedy nie piszę w ogóle. Determinacji może tak. Ogólnie myślę o sobie chyba dużo mniej niż inni myślą o mnie. Nie jest to skromność, znam swoją wartość. Jest to pokora. Wiem różne rzeczy, znam system, znam swoje miejsce w szeregu, nie mam parcia na tzw. zarąbistość.
Zawsze warto walczyć o siebie. Zawsze! Nikt inny tego nie zrobi. I zawsze jest trudno. Człowiek musi się trochę wyłamać z ogólnych zasad i reguł, spotyka się z krytyką, hejtem, wyśmiewaniem. Jest oceniany i prześwietlany z każdej strony. Lub jest bohaterem, chociaż wcale tak się nie czuje. Odchodzą ludzie, pojawiają się nowi, często tacy, którzy chcą ułożyć Cię pod siebie… Jeśli coś kochasz, albo odpuszczasz i żałujesz do końca życia, albo stawiasz wszystko na jedną kartę i walczysz. Jeśli przegrasz, to przegrasz. Poleżysz przez chwilę i spróbujesz znowu. Dobrze jeśli masz obok siebie człowieka, który zawsze pomoże Ci wstać. Ja mam.
Pisanie to nie hobby. To nie jakieś tam zajęcie z nudów. To moje życie. Moje serce, mój umysł, moje emocje, mój czas. Myślę o pisaniu kiedy się budzę i kiedy zasypiam. Gdy piszę, czuję każdą emocję przeżywaną przez bohatera. Po opisie sceny morderstwa trzęsły mi się ręce. Książki to coś stworzone tylko i wyłącznie przeze mnie. Przez lata brakowało mi tego czegoś. Drobiazgu, który powie mi, że to jest to, że po to żyję, że tu jest moje miejsce. Właśnie tym jest pisanie. I nigdy do szuflady. Zawsze stoi za mną to pytanie: ,,A co jeśli się uda?” Nie było lekko, ale nie da się ukryć, Zaplątana za chwilę ujrzy światło dzienne. Więc… Warto. Zdecydowanie.
B.I: Dziękujemy za rozmowę, za poświęcony czas w tym gorącym okresie, życząc samych zachwycających recenzji, zadowalającej wydawnictwo ilości sprzedanych egzemplarzy i spełnienia dalszych marzeń.