Agnieszka Milewska – 39-latka, bogatynianka od urodzenia, od prawie 15 lat szczęśliwa mężatka, kochająca zwierzęta. Niesamowicie barwna, z dystansem do siebie i głową pełną pomysłów.
O sobie mówi że nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie odkryła tabletek na katar, ani nie zbudowała rakiety. Po prostu spełnia swoje marzenia. Jedno z nich jest już bardzo blisko. Czeka na wydanie swojej pierwszej książki!
Przeczytajcie ten krótki wywiad i poznajcie niezwykłą Agnieszkę i jej niezwykle lekkie pióro.
bogatynia.info.pl: Dlaczego zajęłaś się trudną dziedziną – pisaniem?
Agnieszka Milewska: Wbrew pozorom odpowiedź nie jest taka prosta. Nie z nudów i nie z marzenia o zostaniu pisarzem. Takie rzeczy przecież nie zdarzają się zwykłym ludziom. Mam problem z wyobraźnią (jakkolwiek to brzmi). Bardzo często hula tu i tam. Kiedyś byłam bardzo nieśmiała, a wyobraźnia pomagała mi przetrwać. I nieśmiałość i ciężkie chwile. Zawsze też dobrze pisałam. Wypracowania, jakieś kroniki, wierszyki, podziękowania. Umiem ubierać emocje w słowa. Mam trochę dystansu do siebie i trochę życiowej wiedzy. Byłam wychowana na książkach. Zanim zaczęłam chodzić do szkoły umiałam czytać i pisać i podkradałam kryminały rodzicom. Jak miałam jakieś 10 lat zaczęłam pisać książkę. Ale zrobiłam za dużo wątków i nie skończyłam. Pamiętam koślawe pismo na kartkach. Później przyszedł czas na wiersze. Gdzieś z tyłu głowy kręciła mi się myśl, żeby zacząć pisać. I zaczęłam. Po jednej z historii, która chodziła mi po głowie, wzięłam to zupełnie, totalnie na poważnie. Nie po to żeby pisać dla siebie do szuflady. Po to żeby zacząć tworzyć książki. Mam wrażenie, że pisanie dopełniło mnie i moje życie. Mam cel, sens, zadanie i wiem, że to jest to. Element, którego gdzieś całe życie brakowało, a który wypełnił w zasadzie wszystko.
O czym jest seria "Zaplątana"? Kiedy wydawnictwo planuje publikację?
Seria jest o przygodach zwyczajnej dziewczyny, pakującej się w niezwykłe kłopoty. Moja bohaterka może być każdą z nas. Pracuje w butiku, ma dwa koty, lubi się stroić, ma najlepsze przyjaciółki, jest zabawna, odważna, emocjonalna i pełna niespodzianek. W pierwszej części zostaje wplątana w morderstwo na festynie (natchnął mnie letni festyn – w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne obrazy, które układały się w całą historię). W tej części poznajemy bohaterów, ich relacje między sobą, widzimy zawiązujące się przyjaźnie, miłości. Jest też niebezpieczeństwo, mnóstwo prawdziwych emocji, świetne dialogi oraz szczypta poczucia humoru. W drugiej części moja bohaterka próbując pomóc przyjaciółce, sama wpada w bardzo poważne tarapaty i ledwo uchodzi z życiem. Ta książka jest moją ulubioną. Jest mocna. Jest o wyborach, o granicy między dobrem i złem, o przebaczeniu, współpracy, przyjaźni ponad wszystko i miłości ponad śmierć. Trzecia część, którą niedługo skończę pisać to ciąg dalszy przygód bohaterki. Zaczyna układać sobie życie ze swoim partnerem w domu na wzgórzu i … znajduje w nim trupa. Ta książka jest lżejsza. Widzę oczami wyobraźni dom mojej babci w Lutogniewicach. Układam go po swojemu. Moja bohaterka dociera się ze swoim partnerem, chociaż nie jest łatwo. A dom na wzgórzu ma swoje tajemnice, które zaczynają jej zagrażać. W kolejnej części planuję namącić policjantowi, który jest jednym z bohaterów, ale to jeszcze przede mną.
Są to lekkie kryminały romantyczne. Dla kobiet w każdym wieku, ale wiem, że mężczyźni też po nie sięgną. Bez brutalnej przemocy i wyuzdanego seksu, chociaż oba te elementy występują.
Książka miała zostać wydana do marca, jednak wiem, że to niemożliwe, bo wydawnictwo ma poślizg. Nie mam daty wydania na umowie. Czekam jak na szpilkach na każdy kolejny mail z informacjami, co dalej. Przed wydaniem jest sporo pracy redaktorsko – korektorskiej. Marzę, żeby książka została wydana w czerwcu, bo tak zaczyna się akcja, jednak liczę się z jesienią. Na pewno będę głośno trąbić przed wydaniem. Oby szybciej niż później.
Gdzie jest osadzona akcja powieści?
Akcja dzieje się w małym przygranicznym miasteczku. Można sobie wyobrazić niektóre elementy Bogatyni, ale nie jest to Bogatynia. Nie chciałam, żeby miasto miało nazwę. Chciałam, żeby każdy mógł sobie wyobrazić je po swojemu. Więc jest trochę Bogatyni, trochę czegoś innego. Osoby, miejsca i wydarzenia to tylko i wyłącznie fikcja literacka, chociaż są inspirowane tym lub tamtym
Co interesującego jest w Bogatyni dla Ciebie jako pisarza i mieszkańca?
Chyba przede wszystkim ludzie. Urodziłam się w Bogatyni, poza jednym rokiem, spędziłam tu całe życie. Długo nie interesowałam się naszym miastem. Od jakiegoś czasu jestem bardzo otwarta na ludzi, na miasto i na wydarzenia. I jestem mega zaskoczona ile niezwykłych ludzi tu mieszka. Malarze, piosenkarze, pisarze, sportowcy. Ogólnie Bogatynia i mieszkańcy są dosyć specyficzni. Lubimy narzekać, lubimy szukać czegoś innego, lepszego, chociaż całkiem dobrze się nam powodzi. Jesteśmy dumni, uparci i zaczepni. Mam wrażenie, że razem ze mną mieszkańcy zaczęli się otwierać na nasze miasto. Ogromny wkład w to ma kolejny niezwykły człowiek, który walczy o Bogatynię - Pan Marcin Woroniecki dyrektor Domu Kultury. I chyba sporo ludzi zaczyna porzucać swoje skorupki i wychodzić na zewnątrz będąc otwartym na nasze miasto i propozycje spędzania czasu, oraz ujawniając swoje zdolności. Uważam, że to świetne miasto, które było trochę przykurzone przez węgiel i parę z kominów, ale wieje wiatr zmian. I to bardzo dobrych. Myślę też, że mieszkamy w pięknym miejscu na ziemi. Rok mieszkałam koło Poznania. Strasznie tam… Płasko. Wszystko jest od linijki. Bardzo lubię krajobrazy dookoła Bogatyni.
Jacy są Twoi ulubieni autorzy i co Ciebie inspiruje?
Zostałam wychowana na książkach kryminalnych Aghaty Christie, Mary Higgins Clark, Roberta Ludluma, Joe Alexa. Osobiście kocham Norę Roberts i jej kryminały pod pseudonimem J.D. Robb. Mam całą serię kryminałów, która zaczęła się ukazywać w Polsce w 95 roku.
Inspirują mnie książki, nadal lubię kryminały, filmy – jestem wychowana na filmach o cwanych policjantach, oglądam dobre seriale. Jestem też świetnym słuchaczem. Lubię słuchać ludzi, ich opowieści, ich przeżyć. Każdy ma coś ciekawego do opowiedzenia. I można to wykorzystać w książce. Od zeszłego roku moim konsultantem w sprawie kryminalnych drobiazgów jest policjant na emeryturze, który jest skarbnicą takich opowieści. Niestety teraz trochę choruje, ale mam nadzieję posłuchać niejednej ciekawej historii policjanta służącego parę lat temu na naszych terenach. Wystarczy mi opowieść, a mój umysł stworzy do tego odpowiednią książkę.
Czy byłabyś zainteresowana samodzielnym wydaniem książki we wsparciu Miasta i Gminy?
Wiem, że Gmina może wspomóc takie działania. Sama mam zapewnione ogromne wsparcie z tamtej strony i jestem w kontakcie z panią zajmującą się promocją miasta. Logo Miasto i Gmina Bogatynia będzie na okładce mojej pierwszej książki i postaram się żeby było na każdej kolejnej. Marzę o wydawnictwie tradycyjnym, które wydaje książki zupełnie za darmo. I to jest mój główny cel. Niestety jest to bardzo trudne. Stanę na głowie, żeby tak czy inaczej wydać każdą książkę i nie mówię, że kiedyś nie przyjdę prosić o takie wsparcie. Jednak nie chciałabym być samowydawcą. Mam z tyłu głowy, że mogę nie mieć wyjścia, ale w tej chwili jest to ostateczność. Jestem bardzo dumną osobą, która do wszystkiego doszła sama. A gdybym sama zdecydowała się wydać książkę, o każdy element musiałabym zabiegać sama – redakcję, korektę, okładkę, druk, nakład, dystrybucję, promocję, recenzentów, patronów itp. Wbrew pozorom wydanie książki nie jest łatwe.
Jakie masz plany i jeśli nie pisanie, to co?
Plany na pisanie to w tej chwili skończyć 3 część Zaplątanej. Mam w głowie kolejne 3 części, ale chyba muszę odstawić na chwilę serię i napisać osobną książkę, z którą będę się dobijać do wydawnictw tradycyjnych. Nikt mnie nie goni. Bywa, że nie piszę tydzień albo dłużej, jednak nie wyobrażam sobie w tej chwili życia bez pisania. Czekam niecierpliwie na pierwszą część i będę planować jak ją reklamować. Mówię tu o spotkaniach autorskich, wyjazdach, pokazywaniu się z Zaplątaną gdzie się da. Inne plany? Planuję cieszyć się życiem w 100%. Jestem w wieku, w którym człowiek zaczyna sobie uświadamiać mijający czas i to, że nie jest wieczny. Od jakiegoś czasu łapię chwile. Planuje wycieczki, zwiedzanie, branie udziału w różnych wydarzeniach w naszym mieście, chcę zacząć spotykać się z ludźmi, poznawać nowe osoby, poznać osobiście tych, którzy kibicują mi w mediach społecznościowych. Jestem introwertykiem, nie lubię tłumów, hałasu, źle się czuję przy obcych i wśród ludzi. Ale jestem otwarta na wszelkie propozycje i znajomości.
Nie mam żadnych specjalnych umiejętności ani pasji. Lubię poczytać książkę, pooglądać telewizję, wyjść na spacer z psem, podłubać w ziemi na działce. Lubię zwiedzać nowe miejsca, dobre jedzenie, restauracje i desery. Kocham gotować i całkiem nieźle mi to wychodzi. Ale nie biorę innej opcji pod uwagę. Tylko pisanie.
Jakiego wsparcia potrzebuje młody pisarz?
Przede wszystkim dobrej reklamy i promocji. Ostatnio rozmawiałam z autorem bestsellerów, który powiedział, że najlepsza książka zginie bez reklamy. Debiutant to ryzyko dla wydawnictw. Nikt nie wie, czy to pójdzie, czy książka się sprzeda, czy przyniesie zysk. Dlatego bardzo ciężko się dostać do dobrego wydawnictwa. Jeśli nikt nie wie o książce, nikt jej nie kupi, pisarz zniknie razem z książką. Nakład musi sprzedać się w kilku tysiącach egzemplarzy, a debiutanci w większości sprzedają w kilku setkach. Im więcej osób usłyszy o książce, tym większe prawdopodobieństwo, że się uda. Ze swojej strony bardzo się promuję na Facebooku i przynosi to efekty. Interesuję ludzi swoimi wpisami i przygodami. Mam obiecane ogromne wsparcie z Urzędu Miasta i z Domu Kultury. Kiedy wyjdzie książka, muszę dotrzeć z nią do jak największej ilości ludzi. I chociaż mega doceniam wsparcie Bogatyni, to dużo za mało. Będę szukać możliwości, umawiać spotkania autorskie, podpisywać, jeśli będę mogła, jeździć po Polsce. Jeśli ktoś chce pisać dla sławy i bogactwa, powinien sobie odpuścić. Bogactwa z tego nie ma. Pisarz dostaje jakieś 10% od sprzedanej książki, a debiutant sam pokrywa koszty przejazdów na spotkania autorskie i ewentualnych noclegów. Wraz z rozgłosem to się zmienia. Jeśli ktoś myśli o sławie… To jest miecz obosieczny. Niesie ze sobą i poparcie i hejt. Nie każdy jest na to gotowy. W tej chwili czekam na wydanie pierwszej części, walcząc pomału o drugą, kończąc trzecią, myśląc o tym co dalej. A tak naprawdę ludzie ocenią i zweryfikują moje pisanie, bo reakcji nie przewidzi nikt. To będzie chyba najgorszy moment. Czekanie na opinie. Ale to przede mną. Ja wiem, że książki są świetne. Chciałabym móc już pokazać je światu. Urywki ze wszystkich trzech części można znaleźć pod #Zaplątana na moim profilu. Zbierają całkiem dobre opinie, a co będzie? Okaże się w tym roku. Jednym zdaniem potrzebuję naprawdę dużego rozgłosu przed i po premierze i mnóstwo ludzi, którzy kupią książkę. To zadecyduje o mojej przyszłości jako pisarz. Już dostaję trochę zaproszeń i propozycji, ale jest zdecydowanie za wcześnie. Muszę mieć argument w postaci wydrukowanej książki w ręku, żebym mogła się nią chwalić i o niej mówić
Ze swojej strony doceniam i dziękuję za każde wsparcie. Za lajki, udostępnienia, komentarze. Sporo osób zaczepia mnie na mieście pytając o książkę. Jeszcze jestem trochę speszona, bo książki jeszcze nie ma. Ale będzie. Jest teraz na etapie redakcji językowej. W końcu się ukaże i każdy będzie mógł ocenić czy warto. Ja już wiem, że tak. Poznałam dzięki niej mnóstwo pozytywnych ludzi nie tylko z Bogatyni. Miałam możliwość rozmawiania z pisarzami z tej górnej półki i z tymi, którzy jak ja dopiero zaczynają. Zawiązałam naprawdę fajne znajomości. Jestem otwarta na świat, na ludzi na Bogatynię, na propozycje i przygody. Moja wyobraźnia przekształca się w słowa, zdania i książki. W końcu jestem sobą. I chyba wszystko dzięki Zaplątanej.
Wiemy że również twój mąż jest nieszablonowy, czy możesz o nim coś opowiedzieć?
Och i na temat tego człowieka można napisać książkę! To jest człowiek, który nienawidzi nudy i ma tyle hobby, że czasem brakuje mu czasu i zaczyna brakować miejsca w naszym mieszkaniu. Od paru lat szyje na zamówienie rzeczy ze skóry. Dłubie sobie wieczorami. Od kawałka skóry, przez jej zabarwienie, powycinanie elementów, wytłoczenie wzoru jaki kto chce, po ręczne szycie. Ja nie miałabym cierpliwości. Od zeszłego roku mój mąż bawi się w ASG. To zabawa w żołnierzy dla dorosłych. Jeździ na strzelanki w różne miejsca z różnymi ludźmi. Dostają zadanie do wykonania, dzielą na grupy i się świetnie bawią. Szczerze jeszcze nie byłam z nim, bo mnie to nie kręci. Ale muszę kiedyś jechać, żeby zobaczyć własnymi oczami na czym ta zabawa polega. No i główne danie, mój mąż jest rycerzem. Takim prawdziwym. To się nazywa rekonstrukcja. W sezonie jeździmy na zamki na bitwy rycerskie. Daniel ma mnóstwo pozytywnej energii. I ja tu też się nie wkręciłam, ale staram się mu zawsze towarzyszyć. To niesamowite przeżycie i widowisko. Za pierwszym, drugim i kolejnym razem. Po 13 latach jeżdżenia na takie walki pilnuję po prostu żeby wrócił cały do domu, a nie zawsze jest to takie oczywiste. Polecam każdemu pojechać, zobaczyć jak to wygląda. W rezultacie w naszym małym mieszkaniu mamy kosz ze skórami, i skrzynie pod dużym łóżkiem z replikami karabinów, miecze, kolczugę, płaty, maskowanie itp. Itd. Mój mąż mówi, że jak będzie na łożu śmierci, chce sobie pomyśleć, że miał świetne życie i niczego nie żałuje. To dobre podejście. To co on robi, to nie do końca moja bajka, ale wspieram go jak mogę. Z pisaniem jest to samo. Daniel wspiera mnie jak może, czasem coś doradzi, jest moim czytelnikiem, na którego reakcje zawsze czekam. Ogólnie uważam, że świetnie się uzupełniamy i mamy barwne życie.
Bogatynia Info mocno trzyma kciuki za sukcesy Agnieszki! Wspierajmy lokalne, ciekawe osobowości i to, co robią!