Dlaczego Czesi odgradzają się od Polski? Nam trudno zrozumieć, choć mają swoje powody. Do bariery w Markocicach już się przyzwyczailiśmy, ale powstała nowa.

Kiedy kilka lat temu remontowana była droga (zniszczona przez powódź z 2010 roku) w przygranicznych Hermanicach w Bogatyni mieliśmy nadzieję, że bariera zniknie. Wcześniejsza furtka odgradzająca przejazd z Markocic do Hermanic (lub odwrotnie) została zastąpiona betonową barierą. Nie do ruszenia. Choć droga była remontowana z udziałem europejskich środków, to właśnie brak przejazdu nazywany był ostatnią zaporą w Schengen. Takich miejsc przy naszej gminie jest więcej i powstają nowe. Hermanicką zaporę tłumaczono chęcią spokoju. Rower przejedzie (trzeba zwolnić i uważać), ale zdarzały się przypadki otarć. Auto już nie. Może i słusznie. Mieszkańcy Markocić nie raz pomagali kierowcom tirów zawrócić, których nawigacja poprowadziła w stronę Hermanic. To ulubiona trasa bogatyńskich rowerzystów, właśnie przez Hermanice. Przynajmniej można spokojnie pojeździć na rowerze - skomentował na naszym Facebooku Czech, kiedy dwa lata temu zamieściliśmy zdjęcie betonowej zapory. Innym powodem, choć nikt tego głośno nie powie, są kradzieże. W 2012 roku w Hermanicach mieszkańcy mieli już dość ciągłych kradzieży dokonywanych przez Polaków i powołali Straż Gminną. Czeskie media opisywały wówczas - powołując się na słowa starosty Hermanic Vladimíra Stříbrnego - że nie było tygodnia bez kradzieży. "Znikało" wszystko od lamp cmentarnych po ciągniki. Zdarzały się nawet przypadki, że kradzione były przyprawy z domów albo mrożonki (vide Straż Gminna specjalnie na polskich złodziei). 

Zdjęcie archiwalne, fot. instagram.com/bogatynia_info

Zdjęcie archiwalne, obecnie zaporę "przyozdabia" napis z miłosnym wyznaniem, fot. instagram.com/bogatynia_info

Podobna zapora - tylko w formie "ozdobnych" donic betonowych stoi na drodze z miejscowości Visnova do "odradzających" się Wigancic Żytawskich. Tam domów nie ma, ale drogę polubili miłośnicy off-roadowych wypraw na kładach i w samochodach. Nowe szlabany pojawiły się kilka dni temu w miejscowości Oldřichov na Hranicích od strony Kopaczowa. Tam i tak wcześniej nie dało przejechać się autem z powodu wału ziemnego. Teraz czeskie służby drogowe wyremontowały jezdnię i wraz z nowym asfaltem pojawił się dodatkowy szlaban. Oficjalnych powodów brak. Do wsi można dostać się autem (podobnie jak do Hermanic i Visnovej), ale okrężną drogą. I tą samą drogą wrócić. Nie można przez nią przejechać. Z Polski do Polski.

"Mieszkańcy, zarówno w Heřmanicach, jak i Oldřichovie, chcieli z różnych powodów zachować te bariery" - tłumaczy nam hetman Libereckiego Kraju Martin Puta. Przyczyn tych powodów - przynajmniej oficjalnie nie ma. Oprócz przypuszczalnych w grę wchodzą zapewne silne uwarunkowania historyczne i położenie miejscowości na rubieżach - w miejscach zacisznych i pobocznych. Jak udało nam się dowiedzieć formalnie zezwolenia na stałe przeszkody należy do kompetencji czeskich gmin, czyli w opisywanych przypadkach Frydlantu czy Hradka nad Nysą.

Przyznać trzeba, że "kłują w oczy" szczególnie, że to przez nie wytyczane są np. trasy rowerowe. Również te powstałe z nakładu unijnych środków. Dodatkowo w Oldrichovie przy szlabanie stoi tablica z trudną historią wsi, na której napisano, że po roku 1989 bariery graniczne zostały zniesione.

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.