Pamiętam to tak -"byś się ostrzygł, bo wyglądasz jak Soter !". Albo - "zarosłeś już jak Soter !". I też - "szurasz nogami jak Soter ! ". "Soter cię wsadzi do worka !". "Będziesz jak, jak... Jak Soter będziesz chodził !"... Tak było kiedyś - Soter, człowiek z ulicy, kudłaty i brodaty gość będący straszakiem i dyscypliną dla dzieciarni. Tymczasem dziś, Soter stał się na stare lata bohaterem wirtualnych inicjatyw, pomysłów i dyskusji przypominających stukanie młotkiem po rurach centralnego ogrzewania w czteropiętrowym bloku z wielkiej płyty. O dziesięciu klatkach.
Soter wrósł w obraz Bogatyni niczym biało - pomarańczowe Autosany z PKS-u, niczym podmurowywane cegłami koślawe "przysłupy", albo jak przedwojenna szafa pancerna w urzędowej kasie. Pamiętam Jego worek z butelkami, dziesiątki toreb pełnych klamotów, przewiązana sznurkiem kufajka, całkiem dawno nawet rower, później wózek z gratami pospinany drutem. Postrzyżyny pamiętam, niebieska Nysa zabierająca Sotera z ulicy przed obchodami świąt państwowych w czasach minionych, Sotera wypuszczanego dzień - dwa po tychże, ogolonego do gołej skóry, przebranego i wykąpanego, złorzeczącego na przymusowe spa w nieznanym mi miejscu. Soter jako postać charakterystyczna w tym mieście budził ciekawość, moją i kolegów dziecięcą ciekawość, co takiego nosi w swoich torbach, taką ciekawość jak ta co do wózka "Pancerki", garba "Garbatki", kieszeni płaszcza "Kasztana" czy nosa "Truskawy". Soter robił co chciał, gdzie chciał i jak chciał, mieszkał gdzie chciał, sypiał gdzie mu się podobało. Przyciągał wzrok, choć nie był pociągający. Nie czapkował. Nie prosił o nic. Postać znana i rozpoznawalna, a zarazem zupełnie nieznana.
Tak to już jest, wrócę tu do wspomnianych wirtualnych inicjatyw, że proste sprawy można łatwo napompować do rozmiarów bliskich eksplozji. Propozycje pomnikowe, czy też nazw ulicznych szybko sprowadzają się do społecznego sądu nad wartościami tego czy tamtego, kto zasłużył a kogo należy zdjąć - bo jego zasługi wobec nowych czasów stają się antyzasługami. Grzebie się w postaci, zagląda się w przeszłość i pod płaszcz, mierzy, waży i etykietuje. Dyskusje oczywiście skręcają w kierunku rozdroża, a pierwotne założenie znika za linią horyzontu. Tymczasem warto by sobie przypomnieć, że Soter pomimo bycia postacią charakterystyczną i rozpoznawalną, nigdy nie wychodził na pierwszy plan, funkcjonował gdzieś w tle, gdzieś obok. Stanowił element przestrzeni i myślę, że jako taki - jeśli już - powinien być pamiętany. Myślę, że może jakiś mural, jakiś cień na ścianie. Coś dyskretnego i niebanalnego. Bo mowa o nazwach ulic, czy wręcz pomnikach - to patos, odwrotność tego, jak przedstawiał się bohater całej tej sprawy.
*We wpisie tym pisałem o Soterze i Bogatyni w czasie przeszłym, pisałem tak dlatego, że bohater tej sprawy z racji wieku nie mieszka już na ulicy, jest pensjonariuszem DPS "Jędrek".
Może jeszcze przykład sprawy bardzo podobnej, dla porównania - instalacja Pawła Althamera
Źródło: punktpotrojny.blogspot.com