fot. archiwum bogatynia.info.plW trakcie rozmowy z redaktorem Radia Wrocław burmistrz pozwolił sobie na ironiczne sformułowanie pod adresem inicjatorów referendum. Trafił jak kulą w płot

Działając na podstawie ustawy o referendum lokalnym, grupa pięciu mieszkańców gminy ma prawo wystąpić z inicjatywą przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania burmistrza. Ustawa określa taką grupę jako „inicjatora referendum”. Burmistrz lekceważąco wyraził się o osobach, inicjujących procedurę referendalną, stwierdzając, iż ta „grupa inicjatywna” budzi skojarzenia ze Związkiem Radzieckim. Rozwijając tę głęboką myśl, stwierdził, że Wanda Wasilewska stworzyła grupę inicjatywną Związku Patriotów Polskich, którzy nam nieśli „wolność”.

Referendum jest procedurą powszechnie stosowaną w krajach demokratycznych, w czym bez wątpienia prym wiedzie Szwajcaria. Jest to jeden z elementów demokracji, taki sam, jak wybory – raz na pewien czas społeczeństwo ma okazję wypowiedzieć się przy urnach na temat różnych projektów bądź też osób, które w jego imieniu otrzymały władzę. Na czas określony, nie na wieczność.

Jeżeli burmistrzowi demokratyczne procedury kojarzą się ze Związkiem Radzieckim, gdzie wybory były fikcją, to mogę jedynie pogratulować zrozumienia przemian, które nastąpiły w Polsce. Propaganda w czasach PRL określenie „grupa inicjatywna” mocno eksponowała jako nazwę grupy komunistycznych działaczy, którzy w 1941 roku zainicjowali tworzenie PPR. Zresztą, ściśle rzecz ujmując, Wasilewska tej grupy nie tworzyła, a w 1943 roku stanęła na czele – utworzonego wówczas na życzenie Stalina – tak zwanego Związku Patriotów Polskich.

Ale mniejsza o szczegóły. Można te nieścisłości wybaczyć w rozmowie prowadzonej na żywo przed radiowym mikrofonem i nie one są przecież najważniejsze. Trzeba za to postawić pytanie, dlaczego działanie, które jest jak najbardziej w zgodzie z obowiązującym prawem i regułami demokracji, burmistrzowi kojarzy się ze Związkiem Radzieckim?

Jest takie przysłowie, głoszące, że słowo wylatuje wróblem, a powraca wołem. Owszem, są w naszej gminie zjawiska, które mogą się z czasami komunizmu kojarzyć i które nie mają nic z demokracją wspólnego. Kiedy dla Radia Wrocław wypowiadały się osoby, reprezentujące bogatyński SP ZOZ, dawało się zauważyć, co jest istotą kryzysu, ujawnionego przy okazji konsolidacji lecznictwa. U jego źródeł tkwi ukrywanie rzeczywistych problemów gminy oraz brak prawdziwego dialogu ze społeczeństwem. W naszej gminie z mieszkańcami się nie rozmawia, lecz do nich przemawia. Zresztą nie tylko w kwestii szpitala.

Z przodującym systemem radzieckim, wiodącym ludzkość ku świetlanej przyszłości, kojarzy się znakomicie hasło o „najlepiej zarządzanej gminie w kraju”. A czy porównanie osób, które chcą skorzystać z demokratycznych praw, do twórców PPR, nie kojarzy się z komunistyczną nowomową, kiedy opozycję nazywano „marginesem społecznym”, „wrogami Ojczyzny” albo „warchołami”?

Nader pięknym przykładem nowomowy jest nazywanie „szpitalem” kadłubowej instytucji z oddziałem wewnętrznym i zakładem lecznictwa otwartego. Podobnie, jak uznanie za korzystne zmian, które – nawet jeśli okażą się konieczne pod presją finansowych trudności gminy – korzystne dla zwykłego mieszkańca raczej nie będą. Kiedy zaś społeczeństwu udziela się głosu, to głównie w ulicznych sondażach, jako żywo przypominających sławetne „konsultacje” z klasą robotniczą przed podwyżkami cen.

Trudno się oprzeć jeszcze jednemu skojarzeniu. W Związku Radzieckim śpiewano, że nie ma drugiego kraju, w którym człowiek oddycha taką wolnością. Jedni w to wierzyli, inni ich w tej wierze utrzymywali. Dlatego chciałbym przypomnieć słowa, które napisał Albert Camus: „Być wolnym, to móc nie kłamać”.

Jerzy Wojciechowski

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.