Mieć swoją katastrofę to wielka rzecz. W dobrym tonie jest jakąś mieć. Żeby świętować ją móc i cierpieć z niej systematycznie, rokrocznie. Taką żeby nas prawie zabiło, ale nie aż tak zupełnie. Żeby prawie, już – ale mimo buta na gardle jeszcze trochę wierzgać. Bo z butem na gardle wierzgać się da, ważne jednak aby nie przeholować. Tyle aby dramatyzmu nadać, bo jak wiadomo – i tak na łaskę i niełaskę jesteśmy zdani, niemniej zanim nacisk ustąpi nastroszyć się jeszcze groźnie. I czekać końca. I jeszcze od końca odczekać dla efektu. Rok, albo dwa


Nie jesteśmy gorsi od innych. Mamy swoją lokalną katastrofę. Wprawdzie aż tak starych mieszkańców coby tę poprzednia pamiętali już nie ma wśród żywych, niemniej pamięć o niej ujrzała światło dzienne całkiem blisko (czasowo) swej następczyni. Oczywiście naród w opiekę oddany nigdy nie ukorzy się wobec jakichkolwiek symptomów czy też ostrzeżeń dotyczących zbliżającej się katastrofy, nieraz mam wrażenie że to podświadomość nasza przez lata upokorzeń nie dopuszcza do siebie obrazów z przeszłości, przez co zbieramy w łeb dokładnie w miejscu gdzie jeszcze lekko żółci się guz. Ot, takie zjawisko znane szerzej w geografii naszej, znacznie poza koryto Miedzianki.

Co przeszło i zmyło okolice naszej niezbyt czystej rzeczki, jest wiadomo. Jedni się pozbierali, inni się zbierają, jeszcze inni chwalą sobie stan przejściowy i do zmiany swego statusu im niespieszno. Zdarza się i tak, a to że kij ma dwa końce również tajemnicą nie jest. Obserwując od dłuższego czasu postępy sytuacji związanej z zaliczeniem przez nasze miasto naszej dziejowej katastrofy mam mieszane uczucia – kto tak naprawdę zebrał po łbie.

Dramatyczne apele wyartykułowane z przewróconego mostu w świat przyniosły spory odzew. Jakby tak na chłopski rozum mierzyć – na jakieś trzy tablice, drobnym druczkiem, alfabetycznie. Plus kasa od rządu i kto tam wie jeszcze. Trochę tam się pokomplikowało, jakieś tam miliony, coś nie tak z szerokością, albo w czasie nie tak i nie wtedy. Trudno rozgryźć. Ale nie o tym miało być.

Jak katastrofa ma swoją rocznicę – to musi być dzwon. Podziękowania tym razem. Sporo tych ludzi na tablicach, więc i impreza niezgorsza pewnie. Szybciutko – prędziutko zaadoptowano dość zaniedbany miejski skwer. Fontanna, obelisk, tablica. Jest.

Do tego ławeczki, szybciutko, krzaczki. Scena. Na scenie towarzystwa i stowarzyszenia. Towarzysze i kamraci. Matki, córki, siostry i synowie. Koledzy, dyrektorzy i prezesi. Prezesów pachołki i pachołków dzieci. Ci teraźniejsi, obecni znaczy – pośrodku. Ci wczorajsi bokiem, ale widoczni. Tych w niełasce nie widać. Uśmiechy, garnitury, spodnie na dupach obcisłe z nadmiaru. Buciska szpiczaste. Krawaty. Służby, barierki, dwa Toi-Toie nawet. Ogórki i smalec. Przyśpiewki. Poklepywania. Zachwyty.

Szpaler fotografii - „no, patrzcie jakeśmy oberwali...”, wcześniej msza, akademia i film smutny. Tak z półcienia te twarze poturbowanych i głosy monotonne. Tak jak lubimy. Tak na czarno, na trupio niemalże. Tymczasem fontanna szumi jakby chichotała z nich wszystkich. Ziemia czarna gdzieniegdzie, nasionami posypana. Na szybciutko.

Ludzi niewielu. Przesilenie jakieś czuć, nie porywa już ta retoryka. Raz porwała i do teraz nie wiadomo co jest co. Dość szybko zaczęło się przerzedzać. Teren pustoszeje. Gdzieniegdzie jeszcze wątki doopowiadane z powodziowych historii. Gdzie kto był, a gdzie stał. Znane i powtarzane.

Nazajutrz już nikt się tym nie emocjonował. Dzień, dwa, tydzień po przyciąga do parku ciekawskich echo tego wydarzenia, ale czym prędzej wygania ich stamtąd poczucie wstydu. Już widać jak wszystko zaczyna się sypać i zarasta śmieciem. Tymczasowość, pośpiech i niekompetencja wyłazi jak stara plama na obrusie. Na zerwanej tablicy z nazwiskami iskają się bezdomne koty.

Pod okiem monitoringu. Ale, do kolejnej paniki jest jeszcze cały rok. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, wrażenie mam jedno: „Niech nam żyje Katastrofa”.

Pitfall
punktpotrojny.blogspot.com

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.