fot. archiwum bogatynia.info.plZ dniem 1 stycznia 2013 r. w Bogatyni na mocy uchwały podjętej najpóźniej dnia 31.09.2012 r. przez Radę Miasta a zainicjowanej przez Burmistrza Andrzeja Grzmielewicza powstanie zakład opiekuńczy z jednym oddziałem – internistycznym

Dla jasności: nie będzie szpitala, tzn. będzie budynek ale zniknie z niego oddział chirurgiczny, ginekologiczno-położniczy, noworodkowy, dziecięcy, OIOM.

Od stycznia przyszłego roku aby skorzystać ze świadczeń wykonywanych przez te oddziały należałoby udać się do Zgorzelca.

Najśmieszniejsze jest to, że NFZ nie przeznaczy dodatkowych pieniędzy Zgorzelcowi z tytułu przejęcia naszych pacjentów. Najprawdopodobniej zgorzeleckie odziały będą operowały kontraktami w dotychczasowej wysokości – takie są tendencje w dzieleniu funduszy niestety.

Na powstający u nas zakład opiekuńczy do dyspozycji będzie wysokość naszego kontraktu plus środki własne pacjenta z tyt. opieki (czysty dochód).

No logiczne. Bo wiadomo, bida w kraju a ma być tylko gorzej – tak prognozują.

Całe to „kontraktowanie” (pic na wodę, bo procedury niedoszacowane i do tego nie pokrywają rzeczywistych potrzeb pacjentów - i mamy limity, kolejki itd.) na przyszły rok ma się odbywać już w październiku. Stąd też nasi Radni muszą uwinąć się z uchwałą do końca września. Chyba jeszcze nie wszyscy z nich o tym wiedzą... W taki oto sposób zamienimy poczucie bezpieczeństwa na spokojną starość – jeśli jej dożyjemy :)

Troszkę liczb (w przybliżeniu):

- powiat liczy ok. 100 tys. mieszkańców,

- gmina liczy ich ok. 25 tys. (grupa docelowa szpitala gminnego),

- wiek poprodukcyjny ludności powiatu to pow. 14 tys. (grupa docelowa zakładu opiekuńczego).

Potencjalnie z „transformacji” szpitala w Bogatyni będzie korzystać ok. 5 tys. naszych mieszkańców a nie 25 tys. jak przy obecnej opcji. Więc gdzie tu dobro ogółu mieszkańców naszej gminy???

Ta nieszczęsna porodówka dajmy na to:

- na 100 tys. ok.1000 porodów rocznie (wow!),

- ale na 25 tys. ok. 230 porodów rocznie.

Czy aby na pewno tak znaczna przepaść??? NFZ płaci za każdego nowonarodzonego, więc co tak razi? Słyszałam coś o kurniku – no Panie Radny, pole do popisu jak się patrzy – tym bardziej, że druga kadencja leci.

Na marginesie... Warto by „wyłapać” i dobrze zapamiętać, który to noworodek będzie nosił zaszczytne miano OSTATNIEGO RODOWITEGO BOGATYNIANINA (tych urodzonych w karetce na rogatkach nie liczymy). Będzie można za parę lat pomnik mu postawić w jakimś parku. Poważnie. Z tego też niezły PR wyjdzie.

Wróćmy do szpitala... Oddział chirurgiczny – nadwykonania. Oddział ginekologiczny – nadwykonania. Interna – zostaje. Oddział dziecięcy – nadwykonania.

Zaraz będzie, że tragizuję ale np. taki dziecięcy – nieduży, fakt. Trafia tam średnio w roku „tylko” ok. 5 dzieci w stanie krytycznym, gdzie parę minut później i bez natychmiastowej interwencji zakończyłoby się śmiercią dziecka (zdarza się, że wnoszonymi osobiście przez rodziców na rękach do szpitala, bo karetki na miejscu nie było). Nie życzę sobie ani nikomu, żeby wśród tej piątki znajdowało się moje/wasze dziecko i nie dożyło, bo nie dojechało do Zgorzelca na czas.

Co tam 20 min. drogi... No, w zimie z 30-40 albo i ze trzy godziny jeśli na „działoszyńskiej” znów TIR w poprzek stanie. Do tego jeszcze szczęście trzeba będzie mieć, żeby jedna z dwóch karetek była na miejscu. Ale to tylko moje czarne wizje – państwo będą spokojni.

Powódź też statystycznie występuje raz na 100 lat. Swoją mamy już za sobą (statystycznie rzecz jasna) – szpitalowi podziękujemy. Było, minęło. Tez na marginesie... Dlaczego nikt z przedstawicieli symbolicznie chociaż nie poproszono na uroczystości z okazji 2. rocznicy? Pal tam licho statuetkę, bo to koszty ale tak dla przyzwoitości – zwykłe DZIĘKUJĘ.

Wybuchy w Elektrowni na szczęście też należą do rzadkości i zawsze będą na styku zmian – Bogu dziękować, że tak nad nami czuwa. Oczywiście inne wypadki w pracy na terenie Kopalni i Elektrowni bezdyskusyjnie zabezpieczane w Zgorzelcu, rozumiem?

Mam nieodparte wrażenie, że tylko „ja” czuję się zagrożona tymi zmianami. Proponowałam konsultacje społeczne, rady osiedlowe, sołectwa, bo referendum kosztuje, sonda internetowa czy uliczna jakoś niewiarygodna. I co?

- Pani Aniu, a wie pani jak to a wsiach wygląda? Wiadomo kto przyjdzie i oni mają decydować jak pojęcia nie mają? - no tak, jak mogłam pomyśleć, żeby do głosu „wieśniaka” dopuścić.

Wmawia mi się, że cały ten szpital to jedna wielka pomyłka, niedosprzętowiony, do tego wygląda paskudnie, dojechać bez obluzowania plomb do niego się nie da, przecieka to to z każdej strony (dach, piwnice) przy byle deszczu a na domiar złego jedną windą wozi się jedzenie i trupy...

TAK! To wszystko prawda! Z tym, że nawet w „takim” szpitalu leczą się nasi mieszkańcy, choć równie dobrze ze względu na brak rejonizacji mogliby wybrać tę lepszą placówkę w Zgorzelcu. Zastanawialiście się dlaczego tego nie robią??? Czyżby mieli zaufanie? Może najzwyczajniej w świecie nie stać ich na dojazdy do Zgorzelca? Myślę, że Burmistrz zorganizuje „linię powiatową” i podstawi jaki autobus 7 dni w tygodniu, żeby ludzie mieli jak dojechać. Może jaka umowa z REALEM, że niby na zakupy?

Zaraz komentarze usłyszę, że łapanki na ulicy urządzamy - stąd pacjenci w Bogatyni - albo jaki przymus stosujemy :)

Że „średniowiecze” - też słyszę. Od dawien dawna szpitalem (nie powiem brzydko) szasta się tylko z okazji wyborów samorządowych. Wtedy to każdy startujący docenia jego potencjał, wartość w postaci zapewnionego minimum poczucia bezpieczeństwa dla ludności, niejednokrotnie wizje zjawisku temu towarzyszą przeróżne ale zawsze MA BYĆ LEPIEJ. Bo jest źle i naprawiać będą.

Pamiętam jak dziś słowa niejednokrotnie wypowiadane przez Pana Burmistrza Andrzeja Grzmielewicza (przy 50 świadkach, czy też w kablówce albo radio słyszałam):

- „Póki JA jestem burmistrzem szpital musi być i obiecuję, że będzie. Proszę to powtórzyć pozostałym pracownikom”.

Z pełna wiarą przekazałam. Zawiodłam się. Proszę już nigdy więcej nie wkładać mi w usta swoich kłamstw. Chyba, że od stycznia nie jest Pan Burmistrzem - to zwracam honor, alem zwyczajnie nieświadoma w tej materii jeszcze, więc jakby co, proszę o wybaczenie niezgrabności.

Ta sama prośba skierowana jest do Radnych, którzy jeszcze w zeszłym roku, w lipcu głosowali za tym aby szpital był w takiej postaci jaką ma teraz – bez względu na koszty. Pracownikom oszczędzono widmo likwidacji fundowanej przez Urząd co najmniej 1x w roku przy corocznym planowaniu budżetu gminy, gdzie się nas notorycznie zamyka. I tak od 12 lat.

Po co tak głosowaliście??? Bawi Was destabilizowanie naszego (pracowników szpitala) życia? „Zamykamy – albo nie, jeszcze nie. Zamykamy – dobra, niech hulają do kolejnej wiosny. A co! Niech zaznają łaski panów”. Dorośli i wydawać by się mogło, że poważni ludzie a własnego zdania nie mają a jak nawet przez chwile tak, to utrzymać się przy nim nie mogą. Przykre...

Swoja drogą jak można podjąć decyzję o utrzymaniu placówki i jednocześnie nie zapewnić na nią środków w budżecie mając świadomość jej potrzeb???

Jasne, że trudno znaleźć jednorazowo 20 mln na inwestycje aby przywrócić szpital do stanu używalności (zaniedbania sięgają lat 40! - nie powstały wczoraj). Propozycje Pana Oliasza wg mnie mają sens. Zabezpieczenie 3% całego budżetu w skali roku tj. ok. 5 mln na potrzeby SP ZOZ w zupełności wystarczyłyby na działalność bieżącą, pokryłyby straty, zaległe zobowiązania a i jeszcze na inwestycje sporo by zostawało. To nie jest dużo biorąc pod uwagę, że z całego budżetu 30 mln przeznacza się na oświatę.

Pięć milionów...

-„ale gmina nie ma tyle” - słyszę - „gmina już w ogóle nie chce dawać” To na co idzie 130 mln?

No ale jak nie chce... Cały pic polega na tym, że chcenie nie ma tu nic do rzeczy, bo będzie musiała, jeśli oczywiście będzie organem założycielskim SP ZOZ-u. Mało tego, będzie musiała pokryć ujemny wynik finansowy (ale jeszcze nie musi). To ten nóż na gardle. Chcieć a musieć.

Przewodniczący Rady – Pan Stefaniak, wiceburmistrz – Pan Stachyra, wicestarosta – Pan Tureniec także sprawili, że skłamałam swoich współpracowników:

- „spokojnie, do rozmów będą poproszone związki zawodowe, przedstawiciele grup pracowniczych...” - Gdzie? Kiedy? Jakie rozmowy?

- „Pani Aniu, czy ja kiedykolwiek panią okłamałem?” - idzie to Panu jak z płatka, w żywe oczy wręcz!

- „Komisja utworzy się we wrześniu najwcześniej, spokojnie”

- „To musi być zrobione spokojnie, cała procedura potrwa ok. pół roku a samo przekształcenie ok. roku, bo likwidacja majątku, przejęcie...”

- „Mamy złe doświadczenie z Sieniawką, gdzie sprawa odbyła się w ciągu 3 m-cy a kosztowało nas to już 30 mln. Pośpiech nie jest wskazany a powiat nie weźmie szpitala po to, by do niego dopłacać. Musi być wilk syty i owca cała.”

No ludzie kochani!!! Z każdej strony łgarstwo sypane jak z rękawa. Bo polityk, to wolno?

Z tego wszystkiego po jednym tylko spotkaniu Związków z Panią Barczyk, które odbyło się 08.08.2012 r. wywnioskowałam, że ta kobieta ma większe jaja od wszystkich radnych, burmistrzów, starostów i kogo tam jeszcze razem wziętych...

Przynajmniej bez owijania w bawełnę powiedziała, że działa z upoważnienia Burmistrza (ma to na piśmie) i na jego wyraźną prośbę o przejęcie szpitala, bo on nie chce dłużej dokładać do tego „interesu” ani złotówki. Bez żadnych ceregieli postawiła sprawę jasno odnośnie zakresu działań placówki. Co do administracji i obsługi nastąpi „racjonalizacja” zatrudnienia (czyt. zwolnienia). Grupa zawodowa pielęgniarek i położnych o swoim „przeznaczeniu” dowie się pod koniec sierpnia, kiedy to Pani Dyrektor przygotuje „Biznes Plan”. Lekarze już załatwiają sobie pracę, negocjują warunki jeszcze przed „przyklepaniem” połączenia...

Jednoosobowa restrukturyzacja. No strasznie wielkie te jaja... Szacunek.

Zapytałam z ciekawości:

- Dlaczego podejmuje się Pani „ratowania” upadających placówek w całym powiecie?(Sieniawka, Gryfów)

- Bo szkoda mi było tych wszystkich pracowników, którzy straciliby pracę - 140 w samej Sieniawce i tych 240 pacjentów, którzy nie mieliby się gdzie podziać.

Powiedzmy, że tak jest, że to naprawdę wielkoduszny człowiek (cecha godna podziwu, raczej się ją ma lub nie). Od 12 lat zarządza molochem i widać po Zgorzelcu, że kobieta przedsiębiorcza, dąży do rozwoju (oby nie „po trupach do celu”) i wydaje się, że wie co robi ale jak już wspomniałam, nie ja będę ponosić odpowiedzialność za nasze bezpieczeństwo.

Z drugiej strony ta dobroduszność na pewno wyszłaby z człowieka także za te 2, 3 czy 4 lata, kiedy to Pani Barczyk wróży nam rychły koniec mający nastąpić w tym czasie bez jej pomocy. Wtedy z jeszcze większą misją mogłaby się Pani realizować. Tak myślę :)

Szkoda tylko, że Bogatynia nie daje sobie szans na samowystarczalność w zakresie podstawowych chociażby potrzeb lecznictwa zamkniętego, bo więcej nam nie trzeba. Szkoda też, że Burmistrz wraz z Radą nie chcieli swoim mieszkańcom zapewnić takich warunków socjalno-bytowych, sprzętowych w naszym szpitalu, jakie ma Zgorzelec. Można było i to z palcem...

Ale po co??? Nie może być tak, że jesteśmy jedynym Szpitalem Gminnym, przecież żyjemy w głębokiej, ubogiej prowincji Polski, w gminie Bogatynia... Jak śmiemy oczekiwać, że możemy mieć swój własny szpital?! Niedorzeczność jakaś, wielkie nieporozumienie wręcz...

A tak w Was wierzyłam!

Maciocha Anna
Pielęgniarka

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.