Spacery po bezdrożach mają swój urok. Zwłaszcza wiosną, ciepłym popołudniem, znajomi, dzieciaki, znajomi z dzieciakami i koledzy dzieciaków plus rodzina. Mniejsze i większe. Pogadać można swobodnie - bo na bezdrożach bezruch raczej powinien panować, pod auto nikt nie wpadnie, zielono i słonecznie. Sielanka. Aż do momentu, kiedy nie zjawi się taki, który swój rozum zostawił w garażu...
Nadjeżdża ten, opancerzony, osłonięty, słychać go z daleka, motor agresywnie podniesiony z zębatymi oponami, biało - niebieski, w mazaje jakieś malowany, jakby barwy wojenne, enduro albo cross, głośny i silny. Spacerowicze rozstępują się, wózki z dzieciarnią zjeżdżają na boki, motocyklista wjechał miedzy nie, i wtem "odkręcił" manetkę, ryknęło z wydechu milionem decybeli, koło wyrzuciło fontannę kamieni - lądują na wózku, twarzy matki i na najbliżej stojących. Dzieciak w wózku "zapowietrza" się z przerażenia, tchu złapać nie może,matka tuli, uspokaja. Wiązanki lecą piętrowe, linkami przez drogę plecione i kołkiem w szprychy wzmacniane.
\Oczyścili się nieco, dzieciaki "odpowietrzone" ryczą już swobodnie na całe gardło - trudno, na piechotę nie dogonisz. Ale po kilku minutach słychać - wraca. Ten sam. Udało się go zatrzymać - nie przedstawił się, nie zgasił nawet motoru - trzeba było zerwać z głowy kask - rozpoznany, zidentyfikowany. Znany. Kaja się, przeprasza. No dobra. Głupi, może zrozumie. Przeprosił. Matki odjechały kilka metrów bo dzieciarnia już rozpoznała "miłego" pana po głosie z wydechu i kamienie lądujące na wózeczkach się przypomniały. Niech już jedzie. Głupi, nie myśli - konkluzja.
Głupi ubrał kask i ruszył. Jak już był na wysokości pierwszego wózka powtórnie "odkręcił" manetkę, tym razem mocniej - motor zarzuciło, a wyrzucone spod koła barachło cudem nie zbombardowało wózka z dzieckiem. To już jawne przegięcie, to już działanie z premedytacją. Tak można zabić. Kamieniem wyrzuconym spod koła motoru w kierunku 10 miesięcznego dziecka można je zabić. Na miejscu.
Głupi o tym nie myśli. To ponad jego możliwości. Może tak podniecony jest mechanicznymi końmi że wyłącza mu się zupełnie mózgownica, może mu w życiu nie poszło i nie lubi nikogo, może dzieci nie lubi, może w ogóle słabszych i mniejszych i wolniejszych nie toleruje, a może roi mu się we łbie że może więcej niż inni, a może mgłą mu zachodzi i amokiem jakimś przydymia... Głupi nie rozumie, że pewne rzeczy są nieodwracalne. Głupi pewnych spraw nawet nie przypuszcza. Spacerowicze niech wystrzegają się głupich. Wszyscy niech wystrzegają się głupich. Bo głupio może się skończyć.
Tylko którędy się tu poruszać ? Bo ja wiem... Zagranica?
Pitfall