Oficjalnie wiadomo, iż w rosnącą samotnie przy drodze masywną lipę wprasował się bokiem dość stary, ale jeszcze nazbyt żwawy samochód, wraz z czterema pasażerami. Na miejscu zginął jeden z jadących, reszta w złym lub bardzo złym stanie trafiła do szpitali. Oficjalnie jechał zbyt szybko. No, raczej.
Jednak z perspektywy szeregowego użytkownika dróg, chodników czy też przydomowych ogródków – sprawa ma znacznie szerszy wymiar. Podkrada poczucie bezpieczeństwa, a w zamian podkłada po cichu wrażenie, że stoimy w jakimś zaklętym kręgu, gdzie koło fortuny kręcąc się nieustannie, powoli wylicza „raz – dwa – trzy”...
Wśród gawiedzi zgromadzonej wokół miejsca, gdzie ciemnozielone Audi wchłonęło w siebie masywny pień, pośród głosów oburzenia, zapytań, niewiarygodnych teorii i żałosnych utyskiwań przewijały się nici refleksyjne, docierające do sedna - „A gdyby tak ja, wnuczek, córka, brat – tu pasy, chodnik, ulica, ogródek – na mszę, na lody, na spacer, rowerem, lub po prostu – ot tak...”. Ot tak, po prostu może paść na Ciebie.
Złamane zostały przez prowadzącego samochód wszystkie zasady i przepisy, jakie były możliwe do złamania w tym momencie i miejscu. Na czele ze zdrowym rozsądkiem. Dwa skrzyżowania, sygnalizacja świetlna, pasy dla pieszych, linie podwójne ciągłe, ograniczenie prędkości, nakazy, zakazy... Percepcja... Przepisy stworzone dla bezpieczeństwa i porządku właśnie.
Jednak tych zbyt wielu nie szanuje, nie przestrzega. Ostatnimi czasy zdarzyło się kilka niebezpiecznych i smutno zakończonych jazd. Ulicę wcześniej, jakieś dwa (?) lata wcześniej. Potrącenie na pasach. Wypadnięcie z drogi koło WOP-u byłego, na obwodnicy, koło liceum... Pewnie to nie wszystkie zdarzenia jakie miały miejsce. Ale te akurat miały wspólny mianownik – bezmyślność kierowcy kończyła się wypadnięciem z drogi i niekontrolowanym przejazdem między innymi chodnikiem w często uczęszczanych miejscach naszego miasta. Są wyprzedzenia na przejściach dla pieszych, na skrzyżowaniach przy skręcie w lewo, na podwójnych ciągłych, zakrętach i osiedlowych uliczkach. Są protesty przeciw ograniczeniom prędkości (a raczej przeciw egzekwowaniu ich przestrzegania), radarom czy też zwykłym kontrolom stanu technicznego, trzeźwości i tym podobnych.
Niebezpiecznie zachowują się zarówno młodzi w dobitych poniemieckich wrakach, jak i starsi kierowcy wypicowanych kombiaków z nalepką „Hipp” na tylnej szybie. Przepisy są dla wszystkich, nie wszyscy ich przestrzegają.
Jakie są pomysły na poprawę bezpieczeństwa? Na przestrzeganie powyższych? Może kontrole Policji, radary, monitoring, może...
Można ze strachu, można ze świadomości. Można z poczucia odpowiedzialności. Dwa ostatnie są właściwe dla społeczeństw rozwiniętych, świadomych. Pierwsze? To kij. Działa, ale nie satysfakcjonuje.
Osobiście nie uważam, że coś się zmieni. Znicze się wypalą, płot ktoś wyprostuje.
Niemniej - nie czuję się bezpiecznie.
Raz – dwa – trzy. Tym razem nie Ty.