Znaleźli kiedyś trupa. Podobno znaleźli, bo nikt z przekazujących tę wieść dalej rzeczonego trupa na oczy nie widział, ale całkiem możliwe że był na miejscu znalezienia tegoż ktoś z samego szczytu tej plotki, kto puścił w obieg ją jako pierwszy. Faktem jest, że nie spotkano naocznego świadka zalegiwania trupa w miejscu o którym mówiono, informacje jego dotyczące były zatem wytworem wyobraźni tych, którzy opowiadali o tym kolejnym napotkanym znajomym
Jak zszedłem po obiedzie na dół, do reszty, przy mostku koło krzaków stali ci, którzy zjedli szybciej ode mnie, z tym który obiad miał znacznie wcześniej i dzięki temu stał tam na tyle długo by tę wieść posłyszeć. Więc przekazał ją tym którzy dopiero przyszli i nie wiedzą nic. Gadka się zaczęła.
Podobno że w sadzie koło piekarni, po drugiej stronie drogi ten trup leży. Od rana podobno, już byli jacyś koło niego (podobno) i oglądali go, jeden wrócił do trupa i został tam do południa przy nim, ale teraz jak mówią już nikt tam się nie kręci (podobno). Ciotka jednego nawet z chałupy wylazła z ciekawości, mówi że to facet, chłop (ten trup), i ani on przejechany, ani powieszony czy utopiony, jakby w żaden sposób nie zabity. Trup po prostu i tyle – jak gadają. Cóż, ciekawa sprawa...
Więc trzeba by tego trupa zobaczyć, średnio daleko tam – ale czas wolny od szkoły to i dłużej na dworze można poganiać. Aż do szarówki samej, do dymów z „hałdy” palonej pod piecami na wieczorne mycie. Dobranockę wyjątkowo opuścić. Zbieramy się, jakoś tak każdy chętny, jednak żeby nie na przedzie iść. We czterech.
Matka jednego posłyszała od ciotki ciekawskiej – i drze się z okna – że milicja wszędzie, że wyłapią do nyski, wywiozą. Zabrania kategorycznie. Zabrania na amen. To jeden już z nami nie idzie. Zostaje trzech.
No to chodzimy od mostku do drogi i z powrotem, zanosi się że nie pójdziemy tam we trzech. Oficjalnie nikt nie ma „pietra” - ale i do wyprawy się nie wyrywa. I nic nie gada. Ja myślę (jak każdy pewnie) o trupie co go (podobno) znaleźli. Nie widziałem nigdy trupa. Mam dziesięć lat, lata są osiemdziesiąte, świat czarno -biały – dwa kanały tej czarno białej telewizji, czarno białe gazety, trzy kanały radiowe. Niewiele trupa w mediach, właściwie wcale – te które już były to trupy fikcyjne, filmowe, czarno – białe. Wojenny, czy western jak leciał nawet to wiadomo – trup się zdarzył. Umowny taki, bez szczegółów, w niskiej rozdzielczości. Leżał taki w filmie, po akcji, nie ruszał się – wiadomo że trup. Tyle wystarczyło. Bez zbliżeń i efektów, ot, domyślić się można.
Tak więc wyobrazić sobie próbuję ten widok, z obrazków jakie w głowie mam. Że leży – na boku pewnie, w tym sadzie, kurtkę ma na sobie jak wszyscy noszą, teczkę na pasku taką co każdy chłop śniadanie w niej do roboty zabiera, spodnie takie jakby od garnituru i buty, pewnie czarne wiązane. Bliższych szczegółów przywołać nie zdołałem, nie potrzebowałem ich, głowa moja była wolna od drastycznych obrazów, nie bombardowały mnie znikąd okropne i makabryczne sceny. Nie było ich powszechnie dostępnych i dla każdego w czarno – białym świecie dwóch programów, trzech kanałów i niskiej rozdzielczości. Z szumem i trzaskiem.
Ściemniać się zaczęło,nawet lepiej – można honorowo wycofać się z pomysłu wyprawy do trupa.
„Jutro pójdziemy, zobaczymy” - zapadło. Nazajutrz nikt jednak o trupie nie wspomniał. Przegrał z pomysłem budowy bazy na powalonym drzewie.
Jak później się okazało, trup objawiał się jeszcze wielokrotnie. Za sklepem leżał, nad rzeczką albo w krzakach, zupełnie żywy – choć nieruchomy. Nikt już nie chodził go oglądać. Jak się wyleżał to wracał do siebie. Nie był już sensacją dla nikogo. Opatrzył się po prostu i już. Spowszedniał.
Zupełnie jak te, co dziś pokazują je dziesiątkami na błyszczącym papierze, w kolorze i rozdzielczości HD, z efektami specjalnymi, w rozmiarze 1 do 1, o każdej porze i każdemu...
Pitfall
punktpotrojny.blogspot.com