Chaos wypełnia przestrzeń tworzenia, dezorganizuje dotychczasowy układ, komplikuje i męczy. Następujące zmiany wymagają dostosowania się do nowych, często zmieniających się tymczasowych sytuacji, tymczasowych rozwiązań. Już zapomina się jak było, jak będzie – jeszcze się nie myśli. Teraźniejszość przykuwa większość uwagi, zwłaszcza ta dziurawa, zabłocona, jednokierunkowa, zmienna.
Co raz to nowe komunikaty, suche, jaskrawe, w tonie zakazu – nakazu otwierają lub zamykają nam kolejne możliwości i kierunki przemieszczania się, dają szansę na uniknięcie utrudnień – uszkodzeń, kolizji, nadłożenia drogi, łykania kurzu czy kąpieli w błocie. Kierowcy, piesi, inwalidzi, matki z dziećmi i objuczeni listonosze coraz częściej klną w żywy kamień obecną sytuację. O utrudnieniach można by długo. Ułatwieniach? Właściwie to co jest w oznaczeniach powinno wystarczyć, regulaminowe minimum spełnione. Tak to wygląda. Ale dlaczego?
„Bo tak się stało, że musi to zostać zrobione” - właściwie inaczej tego przedstawić nie sposób, wyczerpująca odpowiedź na standardowe pytanie. Oczywiste jest, że tak być musi. Trudne, uciążliwe – ale prawdziwe.
Jednak da się w najbliższej okolicy zauważyć pewien akcent, pewien sposób na ocieplenie nastroju zmęczonych sytuacją mieszkańców i przyjezdnych. Nie, nie u nas. Dodatkowa tabliczka, dodatkowy zwrot, nieobowiązkowy, ale sympatyczny. Technicznie nic on nie zmienia, trzeba odstać swoje, znieść niedogodność, jednak w odbiorze jest nieporównywalnie cieplejszy od suchego nakazu czy zakazu.
Łatwiej jest przyjąć sytuację pełną niedogodności, twórczego (?) chaosu, przyjemniej się zrobi, może i na twarzy co którejś zagości uśmiech. Że też u nas nikt na to nie wpadł.
Przecież to taka prosta rzecz.
Pitfall