Kiedy zobaczyłem jak pilarze ścinają drzewa wzdłuż linii brzegowej dolnego zbiornika pomyślałem: to ostatnia taka jesień na „zalewie”
Jesień nastraja melancholijnie – przynajmniej mnie. Przechadzając się wśród liści wpadających do wody nie można opędzić się od atmosfery przemijania. W dodatku głośny ryk piły spalinowej przypomniał mi, że przez długi czas to miejsce nie będzie już takie samo. Może będzie lepsze, bardziej funkcjonalne, nowsze, ale nie będzie mało już takiego czaru, którego nie można dzisiaj mu odmówić. Pewnie dlatego, że wiąże się z masą wspomnień. Tych z dzieciństwa i tych późniejszych.
Już przyzwyczajony, do braku pałacowych kamieni szukam wzrokiem trampoliny, na którą bałem się podpływać, wyspy, gdzie Indianie mieli swój obóz, wielkiej karuzeli i „wykrocznych” huśtawek. Szukam pozostałości siatki, która odgradzała kąpielisko dla dzieci. Dalej plaży, porośniętej teraz krzakami, pryszniców, przebieralni, sklepiku, gdzie kupowano oranżadę w foliowym woreczku… W końcu „ogniskowy” wąwóz gdzie niby spadł samolot, fontanna dawano wywieziona do właścicieli, ścieżki, przesmyki, magiczne drzewa…
Czekam kiedy ruszą pracę, żeby rozwiać ten czar. Uczynić to miejsce nowym, dla mieszkańców. Rozbić tę melancholijna bańkę. Na wszelki wypadek postarałem się uwiecznić kilka kadrów, które będę przeglądał – kiedy pies nie będzie miał się gdzie wybiegać, kiedy nie będę sobie mógł przypomnieć dawnej atmosfery z dzieciństwa.
Zdjęcia zrobiono w ubiegłym tygodniu:
{phocagallery view=category|categoryid=36|limitstart=0|limitcount=12|detail=0|pluginlink=0|type=0}