Dawno temu. Niedaleko. Przypełzło. Czarne, przypalone, nieduże. Inne niż inni. Niż reszta płowa, płocha.
Świat, spryzmatowany przez dwa węgielki, jawił się niezwykle ciekawym. Oswajany, stawał się jego naturalnym środowiskiem. Dojrzewał, doroślał, dla wielu był niemalże oksymoronem – w medialnym obrazie nie miał być niczym innym jak kaprawym synonimem. Obronił się.
„Socjalizowany”, mawiali. Na szczęście tylko w stopniu niezbędnie koniecznym.
Dumne, a zarazem szczeniacko spontaniczne, wielkie lecz delikatne, niestrudzone w towarzystwie i opiece, kochane i szczęśliwe. Miłośnik wiatru, przestrzeni i pulchnej ziemi w rabatce. Poczęstunków i drapania. Powrotów.
Zakończyłeś się wraz z rokiem. Twoja rzeka płynęła szybciej. Jeszcze poczekałeś na pożegnanie rąk, które Cię witały. Wodę zostawiłeś niedopitą. (...)
aka skrócona historia pewnego istnienia...
Pitfall 2010