Powstał projekt rocznej pracy Klaudii Trojanowskiej nad kampanią wizerunkową Bogatyni w ramach pracy licencjackiej z grafiki. Projekt ten stał się nie tylko zaliczeniem, ale "podróżą przez wspomnienia, rozmowy, codzienność i lokalną tożsamość". Celem było sprowokowanie refleksji nad tym, czy Bogatynia jest "dziurą i złem wcielonym", czy też kryje w sobie "coś więcej".
bogatynia.info.pl: Jaki był główny cel Twojej kampanii wizerunkowej Bogatyni i czy udało Ci się go osiągnąć w kontekście postawionych założeń pracy licencjackiej?
Klaudia Trojanowska: Głównym celem projektu kampanii wizerunkowej dla Bogatyni, było zadanie sobie pytania: Jak sprawić, aby młodzi mieszkańcy miasta czuli większą przynależność do miejsca zamieszkania? Zależało mi na tym, żeby spojrzeć na miasto świeżym okiem i spróbować wydobyć jego mniej oczywiste atuty. Najważniejsze założenia, które udało się zrealizować, to przede wszystkim: pokazanie Bogatyni jako miejsca atrakcyjnego do życia i wypoczynku, z dużym potencjałem ze względu na położenie na styku trzech granic, praca ze stereotypami i próba pokazania ich w innym kontekście, oraz zaprojektowanie czytelnych i prostych graficznie ilustracji z chwytliwym hasłem, które dzięki żywym kolorom i ilustracyjnej formie miały przyciągać uwagę.
Które elementy lokalnej tożsamości Bogatyni, odkryte podczas projektu, zaskoczyły Cię najbardziej i w jaki sposób wpłynęły na kształt kampanii?
Zaskoczyła mnie przede wszystkim historia kształtowania się lokalnej tożsamości po przyłączeniu Bogatyni do Polski. W wielu rozmowach pojawiało się określenie „dziki zachód" – miasto było postrzegane jako miejsce tymczasowe, dające możliwość szybkiego zarobku, ale pozbawione głębszych więzi i poczucia wspólnoty. Zaskoczył mnie też fakt, że teren, na którym leży dzisiejsza Bogatynia, po ustaleniu nowych granic został całkowicie wyludniony. Nowi mieszkańcy - przesiedleńcy z różnych stron - trafiali tu bez większego związku z historią tego miejsca, często traktując je jako przystanek, a nie cel. Ta wiedza wpłynęła mocno na kształt kampanii - zależało mi na tym, żeby nie udawać, że Bogatynia ma „tradycyjną tożsamość jak wiele innych miast, ale żeby pokazać, że mimo trudnych początków, tożsamość lokalna wciąż się tu tworzy i może być czymś wartościowym.
Wspominasz o "podróży przez wspomnienia, rozmowy, codzienność". Czy mógłbyś podać konkretny przykład interakcji lub obserwacji, która znacząco zmieniła Twoje postrzeganie Bogatyni?
Tych momentów było naprawdę wiele, ale szczególnie zapadły mi w pamięć rozmowy z osobami, które już dawno dostrzegły wartość miejsca, w którym mieszkają - szybciej niż ja sama. Ich pozytywne nastawienie i świadomość tego, jak unikalna jest lokalizacja Bogatyni, zrobiły na mnie duże wrażenie. Mówili o tym, jak codziennie mogą przekraczać granice, jak blisko mają do gór, ciekawych miast po czeskiej i niemieckiej stronie. Z ich perspektywy Bogatynia wcale nie leży „na końcu świata", tylko w samym centrum możliwości. Z drugiej strony, wiele dały mi też luźne rozmowy ze znajomymi spotkanymi w pociągu czy też z osobami, które słyszały o Bogatyni. Słyszałam wtedy: "Po co ty tam wracasz? Przecież to dziura.". Te słowa kiedyś traktowałam półżartem, ale z czasem zaczęłam dostrzegać, jak głęboko zakorzenione są negatywne stereotypy o Bogatyni - także wśród jej mieszkańców i osób, które w niej nigdy nie były. To był impuls, żeby się temu przyjrzeć i spróbować opowiedzieć o mieście inaczej.
Jakie były największe wyzwania, z którymi mierzyłeś się podczas rocznej pracy nad kampanią, zarówno od strony projektowej, jak i w kontekście zbierania materiałów czy opinii mieszkańców?
Już na etapie pisania pracy licencjackiej zauważyłam, że temat aktualnej sytuacji Bogatyni - społecznej, tożsamościowej, historycznej - jest tak rozbudowany, że spokojnie mógłby posłużyć jako temat pracy magisterskiej. Ilość wątków była ogromna: od kontekstu historycznego, przez zmiany społeczne i kulturowe, aż po codzienne doświadczenia mieszkańców. Dużym wyzwaniem było też zebranie materiałów i opinii - rozmowy z mieszkańcami były cenne, ale często pokazywały duży rozrzut w sposobie myślenia o mieście. Niektórzy mówili z dumą o lokalnej tożsamości, inni wręcz przeciwnie - podkreślali, że „tu nie ma nic". Od strony projektowej największym problemem był brak przykładów kampanii wizerunkowych skierowanych do samych mieszkańców.
Czy projektując kampanię, miałaś na uwadze konkretne grupy docelowe? Jeśli tak, to jakie i w jaki sposób dostosowałaś do nich przekaz wizualny i komunikacyjny?
Główną grupą docelową byli mieszkańcy Bogatyni, którzy wkraczają w dorosłość lub są aktywni zawodowo – osoby, które często czują się pomiędzy: z jednej strony są mocno związane z miastem, z drugiej – rozważają wyjazd albo czują dystans wobec miejsca, w którym mieszkają. Analizując dotychczasową komunikację prowadzoną przez miasto, zauważyłam, że ten segment mieszkańców jest często pomijany – a to przecież właśnie oni mają wpływ na lokalną energię, kulturę i przyszłość miasta. Chociaż kampania była kierowana głównie do tej grupy, nie chciałam nikogo wykluczać. Dlatego przekaz opiera się na rozpoznawalnych stereotypach i hasłach, które są znane niezależnie od wieku – po to, by każdy mógł się choć na chwilę zatrzymać i pomyśleć, czy naprawdę tak myśli o Bogatyni.
Jeśli chodzi o warstwę wizualną, zdecydowałam się na banalnie prosty, rysunkowy styl ilustracji. Taki zabieg miał dwie funkcje: po pierwsze - przyciągnąć uwagę lekkością i przystępnością, a po drugie nie dominować treści, ale delikatnie podkreślać przekaz każdego hasła. Kolory pełnią w kampanii bardzo ważną rolę - są żywe, kontrastowe, energetyczne, czasem wręcz prowokujące. Z jednej strony przyciągają wzrok, a z drugiej przełamują wizualną monotonię, z którą często kojarzona jest komunikacja małych miast. Zależało mi na tym, by kolor był nośnikiem świeżości, nowego spojrzenia i lokalnego optymizmu.
W jaki sposób Twoja wiedza z zakresu grafiki przełożyła się na efektywność tej kampanii? Czy są jakieś konkretne rozwiązania graficzne, z których jesteś szczególnie dumna, i dlaczego?
Moje podejście do grafiki zawsze opiera się na analizie, strategii działania i w efekcie - na przemyślanej komunikacji. Traktuję projektowanie nie jako sztukę dla sztuki, ale jako narzędzie do inicjowania rozmowy, prowokowania refleksji i zadawania pytań. Odpowiednie zebranie materiałów pozwoliło mi spojrzeć na temat z różnych perspektyw i przekuć język analityczny i opisowy na spójny kierunek wizualny. Szczególnie dumna jestem z połączenia rysunkowego, nieco banalnego stylu z mocnymi, przewrotnymi hasłami - to zestawienie nadało kampanii lekkości, nie odbierając jej powagi.
Z Twojej perspektywy, czy Bogatynia naprawdę jest "dziurą i złem wcielonym", czy też odkryłaś w niej "coś więcej"? Proszę rozwiń swoją odpowiedź.
Przez długi czas naprawdę tak myślałam - że Bogatynia to „dziura", z której trzeba jak najszybciej uciekać. Wielu moich znajomych wyjechało i nie planuje wracać. Sama długo czułam, że brakuje tu przestrzeni na twórczą swobodę, na integrację, na kulturę, a ludzie raczej zamykają się w domach niż tworzą wspólnotę.
Dzięki jednak pracy nad tym projektem zaczęłam dostrzegać niewykorzystany potencjał - nie tylko samego miasta, ale też tego, jak mogę tu żyć w zgodzie ze sobą i ze swoimi aspiracjami zawodowymi. Bogatynia wciąż mierzy się z wieloma wyzwaniami, ale nie jest „złem wcielonym". To miejsce, które potrzebuje nowej narracji, świeżego spojrzenia i odwagi, by budować swoją wartość od środka - i ten projekt był dla mnie właśnie pierwszym krokiem w tym kierunku.
Jakie są Twoje prognozy dotyczące tego, jak mieszkańcy Bogatyni zareagują na kampanię? Czy spodziewasz się, że skłoni ich ona do przemyśleń na temat własnego miasta?
Mieszkańcy mogą zareagować różnie, nie ważne czy to będzie pozytywna czy negatywna reakcja, ale ważny jest dla mnie fakt, aby nie przeszli przed tym projektem obojętnie i mogli mieć refleksję nad tym, w jaki sposób to wszystko funkcjonuje. Jeśli sprowokuje to do zmiany nawet we własnym myśleniu to będzie to już dla mnie sukces. Liczę na to. Uważam, że ten projekt to tylko wstęp do tego, że można rozmawiać o przyszłości Bogatyni nie tylko w kontekście zamknięcia Turowa, czy wyludniania się miasta. Jeśli znajdą się osoby, które również, chcą działać w sposób oddolny na kreowanie wizerunku miasta, to jestem jak najbardziej otwarta na tego typu rozmowy.
Gdybyś miała szansę kontynuować ten projekt lub rozwinąć go w przyszłości, jakie aspekty byś pogłębiła lub zmieniła, bazując na zdobytych doświadczeniach?
Gdybym miała szansę kontynuować ten projekt, na pewno skupiłabym się na pogłębieniu części badawczej - szczególnie poprzez badania ilościowe w formie ankiet oraz wywiady pogłębione z mieszkańcami. W obecnej wersji praca opierała się głównie na analizie dostępnych materiałów, co było wartościowe, ale pozostawiło pewien niedosyt w kontekście bezpośredniego kontaktu z odbiorcami kampanii. Drugim kierunkiem rozwoju byłoby zaprojektowanie strony internetowej - miejsca, które nie tylko przedstawiałoby założenia kampanii, ale przede wszystkim promowało możliwości spędzania czasu wolnego w regionie oraz integrowania się z innymi mieszkańcami. Chciałabym, by taka platforma zbierała informacje o lokalnych inicjatywach, stowarzyszeniach, wydarzeniach (np. noce gier, warsztaty, grupy zainteresowań), które mogłyby stać się impulsem do budowania bardziej aktywnej i zaangażowanej społeczności.
Jakie kluczowe wnioski wyciągnęłaś z tego rocznego doświadczenia, które, Twoim zdaniem, mogą być cenne dla innych studentów projektowania graficznego lub osób zainteresowanych promocją lokalnych społeczności?
Z tego rocznego doświadczenia wyniosłam kilka kluczowych wniosków, które mogą być pomocne dla studentów projektowania graficznego oraz osób zainteresowanych promocją lokalnych społeczności. Po pierwsze, w projektowaniu nie najważniejsze są programy czy sprzęt, z którego się korzysta, ale pomysłowość, konsekwencja i gotowość do wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Wybieranie tematów zgodnych z własnymi wartościami sprawia, że projekt przestaje być tylko kolejnym zaliczeniem, a staje się realnym narzędziem zmiany również wewnętrznej. Po drugie, w promocji lokalnych społeczności kluczowe są rozmowy. Zbyt często wpadamy w pułapkę myślenia: „skoro ja tak to widzę, inni pewnie też". Tymczasem skuteczna komunikacja zaczyna się od zadania pytań, słuchania i konfrontowania własnych założeń z realnymi potrzebami odbiorców. Zanim stworzy się komunikat, warto naprawdę zrozumieć, dla kogo on ma być i czy rzeczywiście odpowiada na to, co dlatych ludzi jest ważne.
Wizualizacje projektu: