Czy istnieje polityczny plan odwołania burmistrza Wojciecha Błasiaka? Według naszych informacji - tak. Niektórzy radni nie zdają sobie sprawy z kilku pułapek, jakie zastawiają również na siebie. Wszczęcie procedury referendalnej może stać się dla Rady przysłowiowym "strzałem w stopę".
Ostatnie zdarzenia podczas głosowań w Radzie Miejskiej zwiastują zawiązanie frontu radnych przeciwko burmistrzowi (vide Tracz za Bojakowską, czyli kłopoty burmistrza). Głosowania wykazały jednak, że ów front nie jest zwartym monolitem, a radni kierują się jedynie (lub należałoby napisać - mogą się kierować) partykularyzmem. Jeśli celem ma być odwołanie burmistrza to droga jeszcze daleka, a jej kres może być odmienny od spodziewanego. Pierwszym krokiem było nie udzielenie burmistrzowi w czerwcu Błasiakowi absolutorium i wotum zaufania za błędy swojego poprzednika (vide Bez absolutorium, bez wotum zaufania). Tu może być pierwsza pułapka.
Nowe prawo samorządowe zakłada, że w razie nieudzielenia burmistrzowi wotum zaufania w 2 kolejnych latach, rada gminy będzie mogła podjąć uchwałę o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania. To będzie krok czwarty, bo drugi prawdopodobnie wydarzył się podczas zmiany przewodniczącego Rady Miejskiej. W kuluarach spekuluje się, że rezygnacja przewodniczącej to preludium (byłej kandydatki na burmistrza Bogatyni) do objęcia stanowiska komisarza. Mało to realny plan, ale możliwy. Pamiętajmy, że do czasu ogłoszenia wyborów nowego burmistrza Bogatynią może zarządzać osoba wyznaczona przez prezesa Rady Ministrów.
Krok trzeci to budżet. Czy istnieje plan pokrzyżowania burmistrzowi planu naprawy finansów Bogatyni? Tego dowiemy się niebawem. Projekt budżetu już powstał (vide Autorski budżet burmistrza. Czy ma szansę?), ale to radni ostatecznie mogą go zbombardować swoimi zapisami i ostatecznie uchwalić co sami chcą, a burmistrz upraszczając będzie musiał to realizować - czy tego chce czy nie.
Wspomniany krok czwarty to ponowne nieudzielenie burmistrzowi wotum zaufania w przyszłym roku. To będzie już drugie. Prawo samorządowe stanowi, że w razie nieudzielenia w dwóch kolejnych latach, rada może podjąć uchwałę o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania burmistrza. Tu może pojawić się wspomniana już pierwsza pułapka, bowiem prawnicy dowodzą, że dwukrotne nieudzielenie powinno tyczyć się tego samego burmistrza jako osoby, nie urzędu. W naszym przypadku pierwsze nieudzielenie było za okres sprawowania władzy przez poprzedniego burmistrza. Może być więc taki przypadek, że burmistrz odwoła się, a wojewoda uchyli uchwałę radnych.
Jeśli jednak doszłoby do uchwały o referendum w sprawie odwołania burmistrza (niekoniecznie z powodu nieudzielenia wotum zaufania), to nasuwa się kolejna pułapka. Referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu. W przypadku naszej gminy musiało by wziąć udział ok. 6,5 tys. bogatynian. Jeżeli w ważnym referendum o odwołanie burmistrza, przeprowadzonym na wniosek rady gminy z innej przyczyny niż nieudzielenie absolutorium, przeciwko odwołaniu burmistrza oddano więcej niż połowę ważnych głosów, działalność rady gminy ulega zakończeniu z mocy prawa. Burmistrz wtedy dalej będzie pełnił swoją kadencję z nową Radą.
To oczywiście rozważania czysto hipotetyczne. Opozycja nie jest monolitem politycznym i każdy dzień przynosi nowe pomysły. Nasuwa się konstatacja, że gdyby każdy zajął się spekulacjami na temat rozwoju gminy i dobra mieszkańców, to...