Tak mnie to trapiło, aż sprawdzić musiałem: Clint Eastwood, i związana z Nim radiowa wzmianka...
Mieć swoją katastrofę to wielka rzecz. W dobrym tonie jest jakąś mieć. Żeby świętować ją móc i cierpieć z niej systematycznie, rokrocznie. Taką żeby nas prawie zabiło, ale nie aż tak zupełnie. Żeby prawie, już – ale mimo buta na gardle jeszcze trochę wierzgać. Bo z butem na gardle wierzgać się da, ważne jednak aby nie przeholować. Tyle aby dramatyzmu nadać, bo jak wiadomo – i tak na łaskę i niełaskę jesteśmy zdani, niemniej zanim nacisk ustąpi nastroszyć się jeszcze groźnie. I czekać końca. I jeszcze od końca odczekać dla efektu. Rok, albo dwa
Artykuł w „Gazecie Wyborczej” z 20 lipca „Bogatynia szczęśliwa z czerwonymi ulicami” w nieco krzywym zwierciadle pokazał nasze miasto. Niemniej temat wart jest dyskusji, gdyż prędzej czy później nazwy niektórych ulic w Bogatyni będą z pewnością zmienione
Społeczeństwo się nam podobno starzeje. Podobno w związku z tym trzeba im znacznie wydłużyć "okres przydatności”. Aktywizować w programach wsparcia, wydobywać z niebytu, wrzucać ponownie w wir aktywności, szkolić, uczyć, przystosowywać. Programy 40+, 50+, grupy wsparcia, organizacje pozarządowe mają grać główną rolę w tym przedsięwzięciu. Stawiać na stabilność, doświadczenie życiowe. Wyczytać można na przykałd na www.filantropia.org.pl